Sypki pachnący proszek
co chwila atakował jej policzki, poprzez gruby pędzel z ciemnego włosia. Sakura
za wszelką cenę starała się pohamować kichnięcie, ale z marnym skutkiem.
- Przeziębiłaś się, czy
jak? – Temari zmarszczyła brwi i nałożyła nową warstwę pudru na pędzel.
- Apsik! – kichnęła
głośno i chciała potrzeć nos, ale blondynka ją przed tym powstrzymała.
- Nie dotykaj bo
wszystko popsujesz.
- Nie jestem przeziębiona
– powiedziała słabo. – To przez ten puder. Sprawia, że kręci mnie w nosie. Czy
to oznacza, że nie będę mogła w ogóle dotykać swojej twarzy?
- Mam nadzieje, że nie
myślałaś o takiej ewentualności.
Sakura westchnęła, pozwalając
by Temari posmarowała jej powieki jakąś dziwną mazią.
- Tak właściwie, to
dlaczego musimy tak bardzo zmieniać nasz wygląd? –zapytała czując ciężar,
zmuszający ją do zamknięcia oczu.
- Mielibyśmy kłopoty,
gdyby was rozpoznali. Według nich już pięć lat temu opuściliście ten świat na
zawsze, więc wielki powrót mógłby ich trochę zszokować. Zrobiliby się
podejrzliwi i zaczęli by się zastanawiać jak to jest możliwe, że przeżyliście.
I w końcu dostrzegliby, że skoro zrobiłyście to wy, to inni też musieli się
uratować i ochronić przed atakiem Madary. Nie mówiąc już o tym, że przecież
widzieli wasze zwłoki. Zaczęliby węszyć, a i tak mamy już dużo zmartwień na
głowie.
Różowo-włosa skrzywiła
się, wyobrażając sobie ten przebieg sytuacji. Szybko wypędziła obrazy z głowy,
starając się zająć czymś innym.
- Co starasz się
osiągnąć tym makijażem? – nie była tym zbytnio zainteresowana, ale przynajmniej
mogła zająć myśli rozmową.
- Staram się byś
wyglądała na zmęczoną. Shikamaru powiedział,
że będziesz chciała trafić do Madary, dlatego najlepiej byłoby, gdybyś nie była
zbyt atrakcyjna. Wiesz, nie chcemy, żeby ten zboczeniec Cię molestował –
prychnęła – Kto by pomyślał, że stanie się tak łasy na kobiety.
Haruno uchyliła jedną
powiekę, spoglądając na swoje odbicie, za co została zbesztana, ponieważ
blondynka wciąż katowała jej oczy. Uśmiechnęła się delikatnie. Szło jej całkiem
nieźle.
- Czy to już pewne? –
zapytała nagle odczuwając niepokój. – Wiadomo, że trafię do Madary?
Usłyszała westchnięcie.
- Nie. Macie się zjawić
o dziewiątej w Sali tronowej. Jest to ich byłe miejsce spotkań. Od dawna nie
korzystał z niej nikt, prócz Madary; wydaje mi się, że podoba mu się siedzenie
na tronie i rozmyślanie o swojej władzy. Tym razem zbiorą się tam we trójkę i
będziecie oceniane. – zawiesiła na chwilę głos – Podejrzewam, że bardziej z
wyglądu niż umiejętności.
- Więc uczyń mnie piękną
– oznajmiła Sakura pewnie. – Muszę, być ładniejsza niż Hinata czy Ino. Jeśli to
zrobisz, Madara będzie chciał wybrać mnie.
- Ale, wtedy może się to
dla Ciebie źle skończyć.
- Lepiej dla mnie, niż
da nich.
Temari nadęła policzki i
wyjęła wacik z kosmetyczki, a następnie wylała na niego jakiś rzadki płyn.
Haruno spojrzała niepewnie na wilgotny materiał.
- Co teraz zamierzasz
zrobić?
- Muszę zmyć cały
makijaż – powiedziała zirytowana. – I zacząć wszystko od nowa.
- Przepraszam.
Policzki blondynki znów
przybrały normalny kształt.
- Nie masz za co –
odezwała się miękko. – Powinnam wcześniej obrać Twój punkt widzenia.
Posłała niezbyt
przekonujący uśmiech do jej odbicia, a ona schowała kosmyk włosów za ucho,
pozwalając by przejechała wacikiem po jej skórze. Kontrast między
złoto-brązowym kolorem pudru, a jej mleczno-białą cerą był ogromny. Miała
nadzieję, że już więcej nie będzie nakładać jej tego paskudztwa.
Gdy blondynka skończyła
zmywać cały jej makijaż poczuła się o wiele lżejsza.
Temari podwajając swoje
tempo nałożyła na jej policzki trochę różu, rozjaśniła kąciki oczu i
podkreśliła je czarną kredką. Przeczesała jej rzęsy jakąś małą szczoteczką,
której Sakura nie potrafiła nazwać, ale nie nakładała tuszu, na co dziewczyna
odetchnęła z ulgą. Blondynka przejechała ciemno różową, szminką po ustach
Haruno i natychmiast wzięła się za poprawianie jakichś drobnych niedociągnięć,
których Sakura kompletnie nie zauważała.
Nie mogła powiedzieć, że
była zadowolona z perfekcyjnego makijażu, zrobionego przez Temari, ale
odczuwała pewną satysfakcję. Czuła się sztucznie we własnej skórze, lecz
właśnie taka była droga do jej celu. Tak miała przekonać do siebie Madarę. I
dzięki blondynce, bardzo możliwe, że uda jej się to.
- Co z włosami? –
zapytała, gdy jasno różowy kosmyk znów wydostał się z za ucha. – Ten kolor jest
dosyć… niespotykany. Wydaje mi się, że powinniśmy coś z nim zrobić.
Jej makijażystka
chwyciła za szczotkę i obróciła ją zamyślona, w dłoni.
- Nie chcę Ci ich ścinać
– oznajmiła po chwili. – Trzeba będzie je porządnie zapleść i upiąć.
- I to wszystko?
- Oczywiście, że nie –
oburzyła się. – Mam dla Ciebie perukę, ale nie mogę jej przecież założyć na
rozpuszczone włosy.
Haruno skinęła w
zrozumieniu i pozwoliła by Temari zajęła się jej włosami.
Blondynka zaplotła dwa
dobierane warkocze po bokach i złączyła
je na końcu w jeden gruby kłos, który następnie upięła spinkami na czubku jej
głowy.
Schyliła się i zaczęła
grzebać w dużym pudle, który ze sobą przyniosła, cały czas obserwowana przez
szmaragdowe oczy. Z triumfem wyciągnęła perukę zrobioną z długich kasztanowych
włosów, kręconych na końcach. Nałożyła ją na głowę Haruno i przymocowała
licznymi wsuwkami. Przeczesała loki palcami, targając lekko całą fryzurę, by
wyglądały naturalniej. Sakura dostrzegła, że włosy miały mahoniowe przebłyski.
Wyglądały na zdrowe, gęste i na pewno nie sztuczne.
Gdy pomyślała, że Temari
skończyła ją katować, ona wzięła do ręki, jakiś mały słoiczek i odkręciła go.
Nałożyła na place, ciemno-brązową maź i posmarowała, jej brwi. Natychmiast
chwyciła za wacik i inne małe urządzona i zaczęła przy nich majstrować. Sakura
zobaczyła, że miały teraz ciemno-orzechową barwę.
- Kolor utrzyma Ci się
tylko na kilka dni – mruknęła odsuwając się od niej – Będziesz musiała to
poprawiać.
Zobaczyła u blondynki
minę oznaczającą „jestem zadowolona z efektu” i sama natychmiast taką
przybrała. Lecz im dłużej na siebie patrzyła, tym bardziej marszczyła brwi.
- A oczy? – zapytała –
Kolor oczu pozostaje nadal taki sam?
Temari przygryzła wargę.
- Nie mamy na ten czas,
żadnych soczewek w rezydencji. Zresztą, w bardzo niewielu miejscach można je
nabyć. Najbliższa jest chyba wioska mgły, ale i tak minęłoby kilka dni zanim
bym do niej dotarła. A nasz czas i tak jest ograniczony do minimum
- A Genjutsu?
- Używać iluzji,
bezpośrednio przed dwoma posiadaczami Sharingana? Nie wyszłoby to za dobrze.
- No tak… - szepnęła
zrezygnowana.
Blondynka uśmiechnęła
się do niej szeroko w lustrze, chcąc tym samym ją rozweselić
- Masz piętnaście minut
na spakowanie swoich rzeczy. Później przyjdź do kuchni – rzekła lekko, zakładając ręce na biodra. – A mnie
została jeszcze Ino – westchnęła. – Jak sądzisz, co lepiej do niej pasuje:
Zieleń, czy rudy?
Sakura skrzywiła się.
- Zdecydowanie rudy –
powiedziała, próbując wypędzić z głowy obraz zielonowłosej Ino. – Dziękuję,
Temari.
W pośpiechu
uzupełniała zawartość jej torebeczki na broń, uważając na to, by nie wpakować
żadnego wyszczerbionego kunaia. Nie było nic gorszego od zepsutej broni. Po
dwukrotnym sprawdzeniu jej zawartości i upewnieniu się, że ma wszystko czego
potrzebuje, zaczęła przymocowywać ją sobie do spodni. Nagle jej wzrok zawiesił
się na zdjęciu, stojącym na stoliku nocnym. Przedstawiało ono szczęśliwe,
beztroskie osoby. Blondyn ze złością zerkał na stojącego koło niego bruneta,
zaciskając zęby jakby miał za chwilę się na niego rzucić. On z kolei krzywiąc
się nie chciał nawet zaszczycić go wzrokiem. Sakura uśmiechnęła się. Obaj byli
tacy uparci. Kakashi z przepraszającą miną opierał dłonie o ich głowy. Teraz
zdała sobie sprawę, że nie był to tylko nadopiekuńczy ruch. Gdyby się na siebie
rzucili, mógłby ich szybko odciągnąć. Ona była po środku. Uśmiechała się. Szczerze
i radośnie. Ech, gdyby tylko wiedziała, co czeka ją w przyszłości. A na zdjęciu
była taka nie świadoma. Szczęśliwa.
Z jej twarzy natychmiast spełzł uśmiech. Zamknęła oczy, nie chcąc się rozpłakać. Podeszła powoli do szafki, na którym stało zdjęcie i położyła je. Ten rozdział w jej życiu już dawno był zamknięty. Drużyna siódma nie istniała. Nie bez Naruto.
Gdy doszła do kuchni, ujrzała Shikamaru i Temari w towarzystwie dwóch nieznanych jej dziewczyn. Po chwili uświadomiła sobie, że muszą nimi być Hinata i Ino, a w duchu pochwaliła zdolności no Sabaku. Niepewnie się do nich uśmiechnęła, z ulgą dostrzegając, że odwzajemniają uśmiech. Podeszła już raźniejszym krokiem, uważnie obserwując każdy nowy detal w ich wyglądzie. Ino miała sięgające przed ramiona ciemno rude loki, które kontrastowały z jej bladą skórą, bledszą niż Sakura zapamiętała, obsypaną licznymi, drobnymi piegami. Temari zmieniła kolor jej brwi, przedłużyła rzęsy, ale nie zabrakło również ciemnych worów pod jej oczami, nadających jej zmęczony wygląd, oraz rozmazanej kredki do oczu. Usta Yamanaki były matowe, wydawały się wręcz suche, popękane. Haruno chciała odruchowo oblizać wargi, które przed wyschnięciem chroniła gruba warstwa szminki, jednak czując na sobie morderczy wzrok Temari, szybko odpędziła od siebie to pragnienie i przeniosła wzrok na Hinatę. Zaparło jej dech w piersi, gdy zobaczyła, jak bardzo się zmieniła. Opaloną twarz okalały długie, proste pasma włosów w kolorze ciemnego – blond. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jej dłonie i ramiona również są jasno brązowe. Temari musiała włożyć dużo pracy w doprowadzenie ją do takiego stanu. Jednak tak jak w przypadku Ino przez kilka istotnych detali, wyglądała na zmęczoną i śpiącą.
Wszystkie trzy mierzyły się dokładnym spojrzeniem, nie mogąc uwierzyć, że mają naprzeciwko siebie nawzajem. Tylko oczy nadal pozostały takie same. To był jedyny znajomy punkt w ich twarzach i tego się trzymały.
Sakura parsknęła śmiechem, nie mogąc dłużej wytrzymać tego wzajemnego taksowania się spojrzeniami, a Ino poszła w jej ślady. Nawet Hinata się uśmiechnęła. Nie robiła tego często, nie od śmierci Naruto.
Shikamaru odchrząknął, a wszystkie trzy skierowały na niego wzrok.
- Nie mamy za dużo czasu – powiedział. – Została godzina do dziewiątej. Musimy się pospieszyć.
Dziewczyny skinęły głową, z zaciętością na twarzy.
- Przed tym jednak damy wam kilka ważnych rad – blondynka zwróciła się do nich. – Po pierwsze: makijaż. Jak się domyślacie, nie jest on na stałe. Utrzyma się maksymalnie dwa dni i tylko jeśli nie będziecie w tym czasie myć twarzy. Dam wam… - zaczęła grzebać w swojej torbie, wyjątkowo dużych rozmiarów -… zestaw kosmetyków, jakie użyłam by zmienić wasz wygląd.
Podała Sakurze i Ino dwie małe, brązowe kosmetyczki.
- No i musicie sobie poradzić z ukryciem włosów pod perukami, ale to akurat mniejszy problem.
- A co z Hinatą? – zapytała Haruno.
- Z nią jest więcej pracy. Zrobiłam wszystko, by została wybrana przez Hashirame. Inaczej mówiąc, ma on słabość do mocno opalonych blondynek – po jej plecach przebiegł dreszcz, a twarz wykrzywił grymas – Przekonałam się o tym na własnej skórze. Ale, nie martw się Hinata. – dodała widząc przerażony wzrok Hyuugi. – O ile w moim mniemaniu to drań, ponieważ nas zdradził, o tyle nadal ma w sobie najwięcej człowieczeństwa z całej tej psychicznej trójki. Nie tknie Cię, jeśli nie będziesz tego chciała. Będzie tylko składał… propozycje. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to ja będę zajmowała się Twoim wyglądem osobiście. A jeśli nie… to jakoś sobie poradzę.
- Po drugie: Zachowanie – Shikamaru zabrał głos. – Musicie być grzeczne, nie odzywajcie się nie pytane, zachowujcie normalny wyraz twarzy; żadnych grymasów, żadnych sprzeciwów. Czy to jasne?
Sakura miała problem ze skinieniem głową, ale w końcu się przemogła.
- Dobrze, możemy ruszać. Trzymajcie się blisko mnie i nie róbcie niczego na własną rękę.
Nara podszedł do dużej, szarej lodówki i otworzył ją na oścież.
- Zgłodniałeś? – Ino, nie mogła się powstrzymać.
Temari zaśmiała się, a brunet nawet na nią nie spoglądając przesuwał palcem po bokach znajdujących się w środku urządzenia, pozostawiając po sobie cienką nić iskrzącej się, niebieskiej Chakry. Przeciął wykonany przez siebie prostokąt kolejną nicią, kreśląc ją w powietrzu i powtórzył kilka razy czynność, tworząc coś na wzór pajęczej, cienkiej siateczki z jasnej energii. Kończąc ostatnią kreskę, zatrzymał palec na jej środku i przekręcił nim w prawą stronę. Rozległ się cichy dźwięk przypominający szczęk klucza w drzwiach, a białe pułki, zapełnione jedzeniem zniknęły, jakby pochłonięte przez powstałą czarną pustkę. Shikamaru bez zbędnych wyjaśnień ruszył przodem, a Temari pewnie podążyła za nią.
Sakura wymieniła zdziwione spojrzenia z koleżankami.
- Lodówka jest naszym „sekretnym” przejściem? – zapytała z ironią, marszcząc brwi. – Naprawdę?
W korytarzach między kryjówką, a skrzydłem Sasuke, było zimno, wilgotno i ciemno. Dookoła Sakury panowały takie ciemności, że ledwo dostrzegała zarys własnej dłoni. Shikamaru poinformował je, że do póki nie dojdą do pochodni, rozświetlających dalsze części korytarzy, muszą mu zaufać i kierować się jego głosem. Cały czas wspinali się pod górę, a z każdym krokiem powietrze stawało się bardziej rześkie. Uszy Haruno co chwila zatykały się coraz mocniej, aż w końcu ledwo słyszała stawiane przez siebie i swoich towarzyszy kroki. Gdy doszli do oświetlonej części korytarzy, poczuła przerażenie. Cały czas myślała, że idą, jednym, długim tunelem, który od czasu do czasu skręca gwałtownie. Tymczasem ściany boczne, zawierały mnóstwo innych przejść, a młody Nara poruszał się po nich bardzo pewnie, jakby znał wszystko jak własną kieszeń. Zaczęli skręcać częściej, maszerując szybciej niż wcześniej.
To jest labirynt, pomyślała Jeden wielki labirynt.
Przełknęła ślinę, nie chcąc sobie nawet wyobrażać, co by było, gdyby znalazła się w nim sama. Niechybnie, czekałaby ją wtedy śmierć.
Zatrzymali się przed ślepym zaułkiem, gdzie sufit był tak blisko podłogi, że Shikamaru nie mógł stać wyprostowany. Stojąc tuż przy ścianie, zaczął na nim kreślić te same kreski z Chakry przypominające pajęczynę. Gdy skończył, przyłożył do zaznaczonej części, płasko dłonie. Sakura dostrzegła, że jego mięśnie napinają się, zupełnie jakby chciał podnieść sufit. I o dziwo, kamień znajdujący się nad nim poruszył się, odwzorowując zewnętrzny kształt sieci. Nara wyprostował się, wraz z kawałkiem sufitu w ręce, tak, że jego głowa zniknęła wszystkim z pola widzenia. Usłyszeli delikatne szuranie kamienia o posadzkę, a do środka wlał się snop jasnego światła. Shikamaru podciągnął się przez zrobioną przez siebie dziurę, a za nim podążyła Temari.
Gdy Sakura znalazła się w pokoju przepełnionym światłem słonecznym i świeżym powietrzem, jakieś nieznane jej ciepło rozlało się po jej wnętrzu. Chciała podejść do dużego, rozpostartego na oścież okna, ale Nara położył jej rękę na ramieniu.
- Mówiłem, żadnych działań na własną rękę – szepnął ledwo dosłyszalnie, wskazując palcem na pokryte soczystą zielenią drzewa. – Wszędzie tam poukrywani są ludzie Sasuke, patrolując teren. W tym pomieszczeniu chroni nas iluzja, ale nie wiem czy nadal by działała gdybyś zaczęła beztrosko podziwiać widoki za oknem i wolę tego nie sprawdzać.
Dziewczyna zbeształa się w duchu.
- Wybacz – powiedziała cicho. – To się więcej nie powtórzy.
Droga wiodąca przez część młodego Uchihy, minęła im bez żadnych problemów. Wszystkie trzy dziewczyny, cieszyły się każdym promieniem słońca przyjemnie ogrzewającym ich skórę, każdym podmuchem wiatru, prawie już przez nie zapomnianym. Oczywiście w ich kryjówce zdarzały się przeciągi. Były nawet one dosyć częstym gościem. Nie mogły one jednak równać się z powietrzem, które niosło ze sobą zapach trawy i deszczu.
Pomimo sytuacji, w jakiej Sakura miała się zaraz znaleźć nie mogła jej opuścić radosna lekkość, wywołana otaczającymi ją aspektami przyrody. Gdy usłyszała cichy świergot ptaków, słodki dreszcz przebiegł po jej plecach. Wesoły nastrój nie opuszczał jej, aż do momentu, gdy doszli do części Hashiramy. Wtedy dotarło do niej, że błękitne sklepienie nieba nie oznaczało wolności. Ono miało zaprowadzić do większej niewoli. Kusi, tworząc przepiękną iluzję, by potem okrutnie ukazać prawdę tego świata. Przyszłe dni nie miały być dla niej łaskawe.
- Nasza część jest mniej chroniona – powiedział Shikamaru, gdy znaleźli się w przestronnym pokoju z dużym stołem i kilkoma tablicami korkowymi, do których poprzypinane były różne ręczne zapiski i czarno-białe fotografie, zawieszone na ciemnych, brązowych ścianach. Oprócz tego w pomieszczeniu znajdowały się tylko dwa duże okna, ubrane w ciężkie, szkarłatne zasłony. Sakura dostrzegła, że wyjątkowo w tym pokoju, podłoga wyłożona była drewnianymi panelami, a nie tak jak wszędzie indziej – kamieniem.
Przeniosła spojrzenie na starą, rozległą mapę, zajmującą prawie całą powierzchnię jednej ze ścian. Wiele miejsc znajdujących się na niej zaznaczone było czerwonymi, bądź niebieskimi szpilkami, ale tych drugich było zdecydowanie mniej. Sakura wstrzymała oddech. Wyglądało to zupełnie jak plan wojny.
Nara, podążając za jej spojrzeniem, skrzywił się nieznacznie.
- Niebieskie szpilki oznaczają miejsca powstań, na których zostawili niedobitków nie będących jedynie dziećmi – rzekł, tak jakby miał ochotę wypluć własne słowa. – Czerwone to mord wszystkich, powyżej siódmego roku życia – uśmiechnął się, ale jego uśmiech nie zawierał nawet cienia wesołości. – Kolor krwi.
Poczuła jak jej żołądek zawija się w ciasny słup i ogarnęły ją mdłości. To jest…
- Obrzydliwe – szepnęła Ino, dużymi oczami wpatrując się w mapę.
Shikamaru westchnął ciężko i podszedł do okna otwierając je na oścież.
- Jak już wspominałem skrzydło Hashiramy na ten czas jest mniej chronione. Głównie dlatego, że duża część naszej armii, dochodzi do siebie w waszej kryjówce.
Temari niecierpliwie spojrzała na zegarek.
- Wyjaśniając prościej i krócej jednocześnie – powiedziała wysyłając brunetowi spojrzenie pełne nagany. – Możemy łatwiej wyjść z rezydencji niezauważeni, by później znów do niej wejść, oficjalnie, głównym wejściem.
Ino otwierała usta, jednak Temari uciszyła ją jednym gestem.
- Nie przyjmuję żadnych pytań. Po prostu mnie wysłuchajcie. Powiem wam wszystko co istotne, a jeśli nie zaspokoi to waszej ciekawości to trudno. Robimy tak, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Jeśli znalazłybyście się w zamku, niezauważone przez strażników, byłoby to podejrzane. Tak samo jak podejrzane byłoby wejście moje i Shikamaru, bez uprzedniego wyjścia. Stworzymy swoje klony, by jawnie wyszły z rezydencji pod pretekstem przyprowadzenia medyków, podczas gdy my, będziemy przekradać się przez chaszcze. Nie możemy sobie pozwolić na żadne niedociągnięcia bo cały plan poszedłby się bujać. Wygląda to tak: Ja i beksa robimy klony, wszyscy wychodzimy przez okno, przemykamy się na odpowiednią odległość spotykając się z naszymi replikami i odwołujemy je. Następnie wkraczamy z powrotem na dwór. Wy jesteście ciche i grzeczne. Wszystko jasne? – nie czekając na ich reakcję zgięła palce prawej ręki, pozostawiając wyprostowany środkowy oraz wskazujący, i stworzyła swoją replikę, która teraz uśmiechała się do nich lekko. To samo, zrobił Nara. Klony szybko opuściły pomieszczenie, widocznie już zapoznane z całym planem. – Okej! To idziemy.
Przemykanie się między krzakami nie było dla Sakury zbyt zachęcającym zajęciem. Okazało się jednak znośne. Bardzo możliwe, że to z powodu uszu, które w końcu ostatecznie się jej odetkały i słyszała teraz dużo więcej niż wcześniej, ale delikatne łaskotanie liści o jej skórę, również zaliczała do pozytywnych odczuć. Gorsze już były grube korzenie drzew, które wyłaniały się przed jej nogami niczym zaczarowane. Biorąc pod uwagę zdolności Hahiramy, nie zdziwiłaby się gdyby, wszystkie rośliny tutaj żyły własnym życiem. Z ulgą wyszła na mniej zarośnięty teren, lecz nie miała szansy nawet się przeciągnąć, gdy Temari jednym machnięciem ręki odwołała swoją replikę, która znudzona stała koło klona Shikamaru. Oboje zniknęli w szarawym dymie, a blondynka natychmiast pogoniła ich w przeciwną stronę. Widocznie, naprawdę im się spieszyło.
Tym razem szli jednak ubitą ziemią, dlatego zajęło im to dużo mniej czasu. Haruno poczuła jak przytłacza ją potęga siedziby, którą ujrzała po pewnym czasie. Wcześniej nie miała możliwości dokładnemu przyjrzeniu się budynkowi.
Teraz sprawiał on wrażenie środka całego świata, głównego pana. Czuła się niczym nieistotna osobna bakteria, mogąca być w każdej chwili zdeptana przez wielkiego lwa. Władcy wszystkiego. Zabawne jak widok jednego budynku może wchłonąć wszystkie pozytywne emocje, które do tej pory zdążyła zgromadzić.
Strażnicy wyłonili się zza grubych filarów, stając im na drodze. Byli wysocy i dobrze zbudowani, a siateczkowate koszulki, podkreślały twarde mięśnie ich ramion. Obaj mieli krótkie czarne włosy. Na ich twarzach nie było żadnych emocji; w oczach malowała się pustka.
- Przyprowadziłem medyków – Shikamaru odezwał się chłodno.
Mężczyźni bez słowa się odsunęli, przepuszczając ich dalej. Sakura spoglądając przez ramię dostrzegła szkarłatno-biały znak Uchiha odznaczający się na czarnych kamizelkach niczym piętno.
Ogromny hol, w którym znaleźli się po przekroczeniu progu nie zrobił na Haruno wrażenia. Być może dlatego, że już wcześniej przemykała się przez to pomieszczenie, a być może było to spowodowane tym, że nienawidziła bogato urządzonych pomieszczeń. Tu wszystko aż ociekało przepychem. Złote poręcze schodów, gładko wyszlifowany marmur, na którym wyjątkowo łatwo można było się poślizgnąć. Kryształowe żyrandole zawieszone wysoko na suficie, pobłyskując, raziły ją w oczy. Szerokie schody po który wchodziła wyłożone były grubym, czerwonym dywanem, który niechcący ubrudziła ziemią znajdującą się na podeszwach jej butów. Zmarszczyła brwi. Nie zauważyła żadnej wycieraczki na zewnątrz. Jak w takim razie utrzymują oni tak czystą i naturalną barwę tkaniny? Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko w nim wydawało się nieskazitelne czyste. Od lśniącej podłogi, przez gładkie poręcze schodów, do żyrandoli na których nie zalegała nawet drobinka kurzu. Czyżby do pracy wojowników również dochodziło sprzątanie?
Odpowiedź pojawiła się szybciej niż przypuszczała. Za jej plecami zmaterializowały się dwie młode kobiety bezgłośnie, zamiatając piasek z dywanu. Robiły to szybko i pewnie, pomimo tego że ich blade dłonie drżały. Sakura chciała złapać, z którąś z nich kontakt wzrokowy, ale głowy miały opuszczone nisko, twarze przesłonięte przez długie włosy. Na ich plecach widniał jasno fiołkowy znak Rinnegana. Gdy jedna podniosła dłoń by przetrzeć opuchniętą powiekę, czarny rękaw jej sukni, opadł lekko odsłaniając sino-zielone siniaki. Sakura przełknęła ślinę.
Więc te sprzątaczki podlegały Madarze.
Odwróciła wzrok nie mogąc dłużej na nie patrzeć i wbiła go w drzwi, które z każdym krokiem stawały się coraz większe i bardziej przerażające. Kiedy znaleźli się na szczycie schodów, dostrzegła, że są wykonane z metalu, ciemnego jak smoła. Ich powierzchnia nie była gładka. Czarne wijące się linie nachodziły na siebie tworząc chaotyczne wzory. Nagle dostrzegła liczne pary oczu. Ciemnych i małych jak koraliki. Zdała sobie sprawę, że pokrętne linie tak naprawdę były wężami. Zjadliwymi stworzeniami, zastygłymi w pełzaniu i ocieraniu się o własne oślizgłe ciała. Im dłużej się temu przyglądała tym bardziej miała wrażenie, że one się ruszają, syczą na nią wyciągając długie, cienkie języki. I wtedy usłyszała jak zegar wybija godzinę dziewiątą.
Skrzydła otworzyły się powolnie, nie wydając przy tym żadnego skrzypnięcia. Shikamaru i Temari weszli pierwsi, a one niepewnie ruszyły za nimi. Sakura z początku nie chciała podnosić wzroku. Gdy stanęły na środku wielkiej Sali Tronowej, pomyślała, że nawet jej się to uda. Kątem oka zdążyła dostrzec złote łuki ozdobne otaczające wysokie, na kilka metrów, okna. Podłoga była taka sama jak w całej rezydencji, z wyjątkiem prostokątnego szkarłatnego dywanu przecinającego jej środek. Zrozumiała, że ciągnął się on już od schodów, niczym droga prowadząca do zguby. Gdy letni wiatr dostał się do wewnątrz, powiewając jej włosami usłyszała ciche pobrzękiwanie, brzmiące jak tłukące się szkło i wydedukowała, że muszą być to kolejne kryształowe żyrandole. Ani w zachodniej, ani we wschodniej części budynku takowych nie widziała. Widocznie tylko Madara miał na ich punkcie bzika. Zacięcie wpatrywała się w swoje zniszczone buty, jakby były najciekawszą rzeczą w całym pomieszczeniu. Słyszała szybkie dudnienie swojego serca w uszach, czuła, jak ze zdenerwowania gorąco wpełza na jej policzki. Miała nadzieję, że pod makijażem nie będzie to, aż tak widoczne. Chciała zagryźć wargę, dodając sobie otuchy, ale wiedziała, że zepsułaby wtedy całą prace Temari. Musiała zadowolić się zaciśnięciem zębów i dłoni w pięści. Poczuła uszczypnięcie w prawe ramię i gwałtownie poderwała głowę do góry.
Głupia Ino – pomyślała w duchu, zerkając z ukosa na koleżankę i znów chcąc przenieść wzrok na buty.
Jednak było za późno. Już to poczuła. Czarne oczy przesuwające się po jej twarzy, niosąc ze sobą chłodny, prawie nieprzyjemny ból. Jakby była przyciągana przez jakąś niewidzialną siłę, skierowała swoje spojrzenie na ich posiadacza.
Siedział niedbale na jednym z trzech czerwono-złotych tronów opierając w znużeniu głowę na dłoni. Drugą, trzymał na podłokietniku bębniąc w niego powolnie palcami. Jego skóra w padającym przez okno, świetle dziennym wydawała się prawie biała. Twarz była tak gładka i idealna, że wydawała się wyrzeźbiona z kamienia. W kruczoczarnych włosach igrały promienie słoneczne, sprawiając, że jego postrzępiona grzywka w połowie przybrała grafitowy odcień. Zupełnie jakby chciały pokazać, że ta ciemność nie jest im straszna. Ale nawet one nie potrafiły rozjaśnić tych oczu. Oczu ciemniejszych niż pochmurna noc, bardziej przerażających niż najgorszy koszmar. A jednocześnie tak głębokich i skrywających tyle nigdy nie ujawnionych emocji.
Jednak nie zetknęły się one ze szmaragdową zielenią tęczówek dziewczyny, gdyż ich właściciel przesunął wzrok na kolejną medyczkę obojętnie się jej przyglądając.
Sakura z sercem boleśnie obijającym się o żebra spuściła spojrzenie z jego twarzy zatrzymując je na czarnej kamizelce z długimi rękawami, zrobionej z ciężkiego materiału. Cały jej przód poprzecinany był poziomymi, białymi liniami po obu stronach zakończonymi srebrnymi guzikami. Kamizelka miała, krótki, lekko odstający od jego szyi kołnierz, a na jej powierzchni nie znajdowały się żadne kieszenie. Czarne spodnie, podobnie jak u Shikamaru kończyły się w połowie łydek, z tym, że dalej jego nogi otaczały białe bandaże. Przez to, że opierał swoją kostkę o kolano Sakura mogła wyraźnie dostrzec jego skórzane, sznurowane buty.
Nie chcąc dłużej go obserwować przeniosła wzrok na pozostałych władców. Madara i Hashirama byli dokładnie tacy jak to zapamiętała. Nosili nawet te same, czerwone zbroje składające się z wielu, prostokątnych, twardych części. Posiadacz Rinnegana, siedząc na środkowym tronie oplatał ją wzrokiem w taki sposób, że poczuła się jakby była naga. Zacisnęła mocniej pięści by powstrzymać się przed posłaniem mu wrogiego spojrzenia. Hashirama natomiast, zajmujący prawą część, nie mógł przestać patrzeć na Hinate, która z kolei nie była zdolna do spojrzenia na żadnego z nich dlatego wbiła wzrok w sufit. Jedynie Ino wydawała się tym wszystkim nie wzruszona, ale gdy przypadkowo dotknęła ramienia Sakury, ta wyczuła jej napięcie. Złość, za to, że ją uszczypnęła już dawno się ulotniła, dlatego teraz miała ogromną ochotę ją pocieszyć. Przełknęła ślinę w nadziei, że razem z tym opuszczą ją te chęci.
Shikamaru i Temari podeszli do swojego władcy i skłonili mu się lekko. Ten, niezbyt chętnie oderwał wzrok od Blond-włosej dziewczyny i przeniósł go na bruneta.
- Tak jak prosiłeś, przyprowadziłem trzech medyków – oznajmił tonem tak wypranym z emocji, że Haruno nie mogła uwierzyć, że te słowa wymówił jej przyjaciel.
Hashirama uśmiechnął się ciepło, a ona poczuła ukłucie w sercu. Dlaczego tak miły człowiek przeszedł na stronę Madary? Dlaczego ich zdradził?
- Dziękuję – powiedział wesoło. – Teraz możecie odejść.
Nara zamrugał szybko oczami, zaskoczony.
- Jeśli pozwolisz, wolelibyśmy zostać – odezwała się równie zaskoczona No Sabaku.
- Rozpuściłeś ich, nie ma co – pogardliwy głos Madary rozniósł się po pomieszczeniu – Albo wyjdziecie sami, albo wyrzucę was siłą.
Shikamaru wymienił spojrzenia z blondynką. Oboje skłonili się posłusznie i udali w stronę drzwi. Po drodze Nara musnął dłonią, dłoń Ino i wraz ze wspólniczką opuścił pomieszczenie.
Wraz z trzaskiem drzwi, Sakura poczuła się jak w pułapce. Krótko trwająca cisza, również, nie pomogła na jej nerwy. Nagle, usłyszała w głowie głos Yamanaki. Hinata wyprostowała się gwałtownie, więc pewnie też dostała od niej wiadomość.
Wychodząc, przekazał mi w myślach, że musimy się ukłonić – szepnęła, pomimo, że przecież nikt prócz ich nie mógł jej usłyszeć.
Dziewczyna podczas pięcioletniego pobytu pod ziemią, wyszkoliła nie tylko umiejętności medyczne. Znacznie poprawiła się również w technikach swojego klanu. Teraz, przez dotyk można było jej przekazywać myśli o ile były one wystarczająco dominujące w głowie nadawcy. Ona z kolei potrafiła rozmawiać telepatycznie z wybranymi osobami. Gdy byli w kryjówce, jej umiejętności nie były zbyt przydatne, teraz jednak okazały się pomocne.
Sakura spojrzała na nią zdziwiona.
Chyba sobie żartujesz – odpowiedziała, zirytowana.
Chcesz ich rozzłościć? – przybrała oskarżycielski ton – Dalej, skłaniamy się. Raz, dwa, trzy…
Głowy Hinaty i Ino pochyliły się w dół, lecz Haruno nadal stała, twardo wyprostowana. Nie było mowy, że będzie się przed nimi płaszczyła.
Gdy rudowłosa się wyprostowała, posłała jej mordercze spojrzenie. Odpowiedziała z równą zaciętością. Ino szybko odwróciła wzrok, jakby przypomniała sobie, gdzie się znajduje.
Teraz Sakure taksował już tylko Madara i… po jej plecach przebiegł dreszcz, wywołany rozpalającym zimnem, który poczuła.
Sasuke Uchiha, wpatrywał się w nią, wyraźnie zainteresowany. Tym razem ich spojrzenia się skrzyżowały. Czarny z zielonym. Haruno skarciła się za to, że głębia jego oczu tak bardzo ją przyciągała. Ale nie mogła uwierzyć, że ktoś tak piękny, tak znajomy może być człowiekiem, o którym nasłuchała się tyle okropnych rzeczy przez ten rok. Nie mogła uwierzyć, że to on zabił Naruto, jej… ich najbliższego przyjaciela. Nie teraz, gdy patrzyła bezpośrednio w jego oczy.
Brunet z kolei wydawał się autentycznie zaskoczony. Oczy miał szeroko otwarte, a usta rozchylone. Dwa jego palce zawisły w powietrzu, przerywając rytm, który do tej pory wystukiwał.
Madara uśmiechnął się jadowicie.
- Sasuke, jako najmłodszy z nas możesz wybrać sobie, którąś z tych dwóch kobiet – powiedział, brzmiąc jak wąż, który właśnie zdobył swoją zdobycz i wskazał swoim długim palcem na Sakure – Ta tutaj… jest moja.
Szok młodego Uchiha trwał zaledwie sekundę, dlatego na jego twarzy znów malowała się obojętność, jednak była ona pozbawiona do tej pory widocznego znużenia. Niechętnie przeniósł spojrzenie na Madare, ale podszyte było one jedynie ciekawością. Przez chwile mu się przyglądał po czym leniwie zwrócił wzrok na Haruno, przesuwając nim od jej stóp, i zatrzymując na oczach. Patrzył tak przenikliwie, że miała wrażenie, że wwierca jej się w mózg. Wrażenie, że czyta jej myśli.
A co jeśli mnie rozpoznał? – pomyślała z przestrachem, ale szybko odrzuciła tą opcje. Nie widzieli się tyle lat. Zdążyła się zmienić przez ten czas, a teraz dodatkowo jest w peruce i pełnym makijażu. Nie mógł wywnioskować, że to ona po jednym spojrzeniu.
- Chcę ją – głos Sasuke przeszył zimnem powietrze przepełnione promieniami słońca. Był głęboki i męski. Pomimo tego, że słowa zostały wypowiedziane głośno i wyraźnie, przypominały cichy pomruk drapieżnika.
Sakura zobaczyła, że skinął głową na nią i rozchyliła usta, zdziwiona.
- Ja biorę blondynkę – Hashirama przerwał niezręczną ciszę i z uśmiechem przywołał do siebie Hinate, która posłusznie podeszła i stanęła koło tronu, przodem do Haruno i Ino. – Jest piękna i posiada wspaniałe Kekkei Genkai. – wytłumaczył swój wybór, chociaż pozostali władcy go nie słuchali.
Wszystkie trzy zachłysnęły się powietrzem, słysząc jego następne słowa.
- Jak masz na imię, moja droga? - zapytał przymilnie, lekko się nad nią pochylając.
Cholera jasna! – myśli Ino rudowłosej były tak silne, że usłyszała je Sakura. Szybko rozejrzała się po twarzach innych osób. Sasuke i Madara mierzyli się groźnie wzrokiem, zupełnie nie zwracając uwagi na to co się działo dookoła nich, a pierwszy Hokage nadal pochylał się nad blond Hinatą.
Zupełnie zapomnieli, o tym by wymyślić sobie nowe imiona. Zresztą Shikamaru i Temari, również umknął ten szczegół. Może, nie spodziewali się, że będą do nich mówić po imieniu? W końcu miały być tylko medyczkami, zajmującymi się rannymi.
- Narumi – odpowiedziała cienkim głosem, starając się wytrzymać spojrzenie Hahiramy – Narumi Hyuuga.
Haruno pogratulowała jej w duchu i natychmiast się spięła. Teraz została już tylko ona i Ino. Wszystko idzie zgodnie z planem. Madara, chciał żeby to ona została jego medyczką. Jedyny problem stanowił Sasuke.
Posiadacz Rinnegana uśmiechnął się do niej tak, że poczuła mdłości. Skinął na nią palcem, każąc przejść do niego. Czując jednocześnie ulgę i odrazę, chciała zrobić pierwszy krok, gdy brunet ponownie się odezwał.
- Mówiłem Ci już, że chcę ją – tym razem, nie spoglądał w stronę Sakury, ale twardo patrzył na poirytowanego Madare. – Nie interesuje mnie żaden inny medyk. Jeśli nie odstąpisz mi jej, nie wybiorę nikogo – w jego głosie dało się wyczuć nutkę niecierpliwości pomieszanej ze złością.
Starszy Uchiha zerknął na Haruno kwaśno. Jego napalony wzrok zupełnie zniknął. Zwrócił się do Sasuke.
- Nie chcę żadnych sporów w tej rezydencji – powiedział spokojnie z lekkim zawodem – Źle by to wpłynęło na naszą władzę. Mieć Ciebie za przeciwnika, nie byłoby wcale proste, a już na pewno nieprzyjemne. Zawrzemy pewien kompromis –na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech szaleńca. Przeniósł wielkie z podniecenia oczy na Sakure – Skoro oboje ją chcemy, nie będzie miało jej żadne z nas.
Nagle jego tęczówki zrobiły się szkarłatne. Zaczęła go otaczać czerwona chakra, najpierw swobodnie uwalniana, sklepiła się i urosła aż pod sufit. Zdawała się zapełniać całe pomieszczenie, wysysając światło słoneczne i ciepło. W środku energii pojawiły się pożółkłe plamki, formujące się w ogromne kości, tworząc kręgosłup i klatkę piersiową, która pomimo braku płuc uniosła się, jakby długo nie oddychający człowiek, gwałtownie zaczerpnął powietrza. Kończyny potwora uformowały się błyskawicznie; były długie i masywne, rozwarł swoje przerażające szczęki w niemym śmiechu, a pozbawione oczu oczodoły, zdawały się dostrzegać każdy najmniejszy ruch. Po nagim szkielecie popełzły, twarde ścięgna oplatając go ciasno, i tworząc mięśnie, które natychmiast się napięły. Nim poszarzała skóra zajęła chude, kościste palce, Susanoo napięło cięciwę, ogromnego łuku, otoczonego czerwoną Chakrą liżącą go niczym płomienie i wystrzelił czarną strzałą ku Sakurze.
Wszystko to trwało zaledwie sekundę, zbyt mało, by dziewczyna uświadomiła sobie co się dzieje. Dopiero gdy strzała przeszyła powietrze, zdała sobie sprawę, że zginie. Ostatecznie stanie się coś, co planowała na samym początku. Zostanie zamordowana przez Madare. Wiedziała, że nie zdążyłaby nawet zamknąć oczu, a co dopiero myśleć o ucieczce.
Jednak zdarzyło się coś, czego kompletnie się nie spodziewała. W sali znajdowała się jedyna osoba na całym świecie, będąca szybsza od posiadacza Rinnegana.
Sztucznymi włosami Haruno poruszył delikatny podmuch wiatru, gdy przed jej oczami pojawiły się plecy młodego Uchihy. Były napięte, ściągnięte łopatki rysowały się pod czernią jego kamizelki.
Sasuke wyciągnął przed siebie prawą dłoń zgiął wszystkie palce, prostując jedynie wskazujący. Kiedy ostry grot strzały znalazł się dokładnie naprzeciwko niego, ona zatrzymała się gwałtownie, przez co ostry podmuch wiatru uderzył w jego oczy. Kruczo-czarne włosy Uchihy chaotycznie falowały wokół wiecznie bladej twarzy, na którą teraz chakra Madary rzucała bladoczerwoną poświatę. Wydawał się spokojny, ale jego tęczówki przepełnione były gniewem. Strzała sterowana teraz przez bruneta, zaczęła się obracać się szybko, niczym wiertło. Rozpostarł wszystkie palce, nie zmieniając położenia ręki.
- Katon: spopielenie – powiedział pełen złości, ale zbyt cicho by mógłby go dosłyszeć ktoś inny niż Sakura i Ino.
Z jego dłoni wystrzeliła ledwo dostrzegalna biała nić, przecinająca strzałę i wybuchająca w jej środku. Pocisk przestał się obracać i opadł na czerwony dywan w postaci sypkiego popiołu.
Sasuke obrócił lekko głowę i zerknął na Sakurę. W jego oczach nie widać już było gniewu, czy niechęci, tylko tak jak poprzednio – ciekawość. Lecz gdy się odezwał, głos miał zimny.
- Bierz ją. Wybieram Rudą.
Z jej twarzy natychmiast spełzł uśmiech. Zamknęła oczy, nie chcąc się rozpłakać. Podeszła powoli do szafki, na którym stało zdjęcie i położyła je. Ten rozdział w jej życiu już dawno był zamknięty. Drużyna siódma nie istniała. Nie bez Naruto.
Gdy doszła do kuchni, ujrzała Shikamaru i Temari w towarzystwie dwóch nieznanych jej dziewczyn. Po chwili uświadomiła sobie, że muszą nimi być Hinata i Ino, a w duchu pochwaliła zdolności no Sabaku. Niepewnie się do nich uśmiechnęła, z ulgą dostrzegając, że odwzajemniają uśmiech. Podeszła już raźniejszym krokiem, uważnie obserwując każdy nowy detal w ich wyglądzie. Ino miała sięgające przed ramiona ciemno rude loki, które kontrastowały z jej bladą skórą, bledszą niż Sakura zapamiętała, obsypaną licznymi, drobnymi piegami. Temari zmieniła kolor jej brwi, przedłużyła rzęsy, ale nie zabrakło również ciemnych worów pod jej oczami, nadających jej zmęczony wygląd, oraz rozmazanej kredki do oczu. Usta Yamanaki były matowe, wydawały się wręcz suche, popękane. Haruno chciała odruchowo oblizać wargi, które przed wyschnięciem chroniła gruba warstwa szminki, jednak czując na sobie morderczy wzrok Temari, szybko odpędziła od siebie to pragnienie i przeniosła wzrok na Hinatę. Zaparło jej dech w piersi, gdy zobaczyła, jak bardzo się zmieniła. Opaloną twarz okalały długie, proste pasma włosów w kolorze ciemnego – blond. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jej dłonie i ramiona również są jasno brązowe. Temari musiała włożyć dużo pracy w doprowadzenie ją do takiego stanu. Jednak tak jak w przypadku Ino przez kilka istotnych detali, wyglądała na zmęczoną i śpiącą.
Wszystkie trzy mierzyły się dokładnym spojrzeniem, nie mogąc uwierzyć, że mają naprzeciwko siebie nawzajem. Tylko oczy nadal pozostały takie same. To był jedyny znajomy punkt w ich twarzach i tego się trzymały.
Sakura parsknęła śmiechem, nie mogąc dłużej wytrzymać tego wzajemnego taksowania się spojrzeniami, a Ino poszła w jej ślady. Nawet Hinata się uśmiechnęła. Nie robiła tego często, nie od śmierci Naruto.
Shikamaru odchrząknął, a wszystkie trzy skierowały na niego wzrok.
- Nie mamy za dużo czasu – powiedział. – Została godzina do dziewiątej. Musimy się pospieszyć.
Dziewczyny skinęły głową, z zaciętością na twarzy.
- Przed tym jednak damy wam kilka ważnych rad – blondynka zwróciła się do nich. – Po pierwsze: makijaż. Jak się domyślacie, nie jest on na stałe. Utrzyma się maksymalnie dwa dni i tylko jeśli nie będziecie w tym czasie myć twarzy. Dam wam… - zaczęła grzebać w swojej torbie, wyjątkowo dużych rozmiarów -… zestaw kosmetyków, jakie użyłam by zmienić wasz wygląd.
Podała Sakurze i Ino dwie małe, brązowe kosmetyczki.
- No i musicie sobie poradzić z ukryciem włosów pod perukami, ale to akurat mniejszy problem.
- A co z Hinatą? – zapytała Haruno.
- Z nią jest więcej pracy. Zrobiłam wszystko, by została wybrana przez Hashirame. Inaczej mówiąc, ma on słabość do mocno opalonych blondynek – po jej plecach przebiegł dreszcz, a twarz wykrzywił grymas – Przekonałam się o tym na własnej skórze. Ale, nie martw się Hinata. – dodała widząc przerażony wzrok Hyuugi. – O ile w moim mniemaniu to drań, ponieważ nas zdradził, o tyle nadal ma w sobie najwięcej człowieczeństwa z całej tej psychicznej trójki. Nie tknie Cię, jeśli nie będziesz tego chciała. Będzie tylko składał… propozycje. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to ja będę zajmowała się Twoim wyglądem osobiście. A jeśli nie… to jakoś sobie poradzę.
- Po drugie: Zachowanie – Shikamaru zabrał głos. – Musicie być grzeczne, nie odzywajcie się nie pytane, zachowujcie normalny wyraz twarzy; żadnych grymasów, żadnych sprzeciwów. Czy to jasne?
Sakura miała problem ze skinieniem głową, ale w końcu się przemogła.
- Dobrze, możemy ruszać. Trzymajcie się blisko mnie i nie róbcie niczego na własną rękę.
Nara podszedł do dużej, szarej lodówki i otworzył ją na oścież.
- Zgłodniałeś? – Ino, nie mogła się powstrzymać.
Temari zaśmiała się, a brunet nawet na nią nie spoglądając przesuwał palcem po bokach znajdujących się w środku urządzenia, pozostawiając po sobie cienką nić iskrzącej się, niebieskiej Chakry. Przeciął wykonany przez siebie prostokąt kolejną nicią, kreśląc ją w powietrzu i powtórzył kilka razy czynność, tworząc coś na wzór pajęczej, cienkiej siateczki z jasnej energii. Kończąc ostatnią kreskę, zatrzymał palec na jej środku i przekręcił nim w prawą stronę. Rozległ się cichy dźwięk przypominający szczęk klucza w drzwiach, a białe pułki, zapełnione jedzeniem zniknęły, jakby pochłonięte przez powstałą czarną pustkę. Shikamaru bez zbędnych wyjaśnień ruszył przodem, a Temari pewnie podążyła za nią.
Sakura wymieniła zdziwione spojrzenia z koleżankami.
- Lodówka jest naszym „sekretnym” przejściem? – zapytała z ironią, marszcząc brwi. – Naprawdę?
W korytarzach między kryjówką, a skrzydłem Sasuke, było zimno, wilgotno i ciemno. Dookoła Sakury panowały takie ciemności, że ledwo dostrzegała zarys własnej dłoni. Shikamaru poinformował je, że do póki nie dojdą do pochodni, rozświetlających dalsze części korytarzy, muszą mu zaufać i kierować się jego głosem. Cały czas wspinali się pod górę, a z każdym krokiem powietrze stawało się bardziej rześkie. Uszy Haruno co chwila zatykały się coraz mocniej, aż w końcu ledwo słyszała stawiane przez siebie i swoich towarzyszy kroki. Gdy doszli do oświetlonej części korytarzy, poczuła przerażenie. Cały czas myślała, że idą, jednym, długim tunelem, który od czasu do czasu skręca gwałtownie. Tymczasem ściany boczne, zawierały mnóstwo innych przejść, a młody Nara poruszał się po nich bardzo pewnie, jakby znał wszystko jak własną kieszeń. Zaczęli skręcać częściej, maszerując szybciej niż wcześniej.
To jest labirynt, pomyślała Jeden wielki labirynt.
Przełknęła ślinę, nie chcąc sobie nawet wyobrażać, co by było, gdyby znalazła się w nim sama. Niechybnie, czekałaby ją wtedy śmierć.
Zatrzymali się przed ślepym zaułkiem, gdzie sufit był tak blisko podłogi, że Shikamaru nie mógł stać wyprostowany. Stojąc tuż przy ścianie, zaczął na nim kreślić te same kreski z Chakry przypominające pajęczynę. Gdy skończył, przyłożył do zaznaczonej części, płasko dłonie. Sakura dostrzegła, że jego mięśnie napinają się, zupełnie jakby chciał podnieść sufit. I o dziwo, kamień znajdujący się nad nim poruszył się, odwzorowując zewnętrzny kształt sieci. Nara wyprostował się, wraz z kawałkiem sufitu w ręce, tak, że jego głowa zniknęła wszystkim z pola widzenia. Usłyszeli delikatne szuranie kamienia o posadzkę, a do środka wlał się snop jasnego światła. Shikamaru podciągnął się przez zrobioną przez siebie dziurę, a za nim podążyła Temari.
Gdy Sakura znalazła się w pokoju przepełnionym światłem słonecznym i świeżym powietrzem, jakieś nieznane jej ciepło rozlało się po jej wnętrzu. Chciała podejść do dużego, rozpostartego na oścież okna, ale Nara położył jej rękę na ramieniu.
- Mówiłem, żadnych działań na własną rękę – szepnął ledwo dosłyszalnie, wskazując palcem na pokryte soczystą zielenią drzewa. – Wszędzie tam poukrywani są ludzie Sasuke, patrolując teren. W tym pomieszczeniu chroni nas iluzja, ale nie wiem czy nadal by działała gdybyś zaczęła beztrosko podziwiać widoki za oknem i wolę tego nie sprawdzać.
Dziewczyna zbeształa się w duchu.
- Wybacz – powiedziała cicho. – To się więcej nie powtórzy.
Droga wiodąca przez część młodego Uchihy, minęła im bez żadnych problemów. Wszystkie trzy dziewczyny, cieszyły się każdym promieniem słońca przyjemnie ogrzewającym ich skórę, każdym podmuchem wiatru, prawie już przez nie zapomnianym. Oczywiście w ich kryjówce zdarzały się przeciągi. Były nawet one dosyć częstym gościem. Nie mogły one jednak równać się z powietrzem, które niosło ze sobą zapach trawy i deszczu.
Pomimo sytuacji, w jakiej Sakura miała się zaraz znaleźć nie mogła jej opuścić radosna lekkość, wywołana otaczającymi ją aspektami przyrody. Gdy usłyszała cichy świergot ptaków, słodki dreszcz przebiegł po jej plecach. Wesoły nastrój nie opuszczał jej, aż do momentu, gdy doszli do części Hashiramy. Wtedy dotarło do niej, że błękitne sklepienie nieba nie oznaczało wolności. Ono miało zaprowadzić do większej niewoli. Kusi, tworząc przepiękną iluzję, by potem okrutnie ukazać prawdę tego świata. Przyszłe dni nie miały być dla niej łaskawe.
- Nasza część jest mniej chroniona – powiedział Shikamaru, gdy znaleźli się w przestronnym pokoju z dużym stołem i kilkoma tablicami korkowymi, do których poprzypinane były różne ręczne zapiski i czarno-białe fotografie, zawieszone na ciemnych, brązowych ścianach. Oprócz tego w pomieszczeniu znajdowały się tylko dwa duże okna, ubrane w ciężkie, szkarłatne zasłony. Sakura dostrzegła, że wyjątkowo w tym pokoju, podłoga wyłożona była drewnianymi panelami, a nie tak jak wszędzie indziej – kamieniem.
Przeniosła spojrzenie na starą, rozległą mapę, zajmującą prawie całą powierzchnię jednej ze ścian. Wiele miejsc znajdujących się na niej zaznaczone było czerwonymi, bądź niebieskimi szpilkami, ale tych drugich było zdecydowanie mniej. Sakura wstrzymała oddech. Wyglądało to zupełnie jak plan wojny.
Nara, podążając za jej spojrzeniem, skrzywił się nieznacznie.
- Niebieskie szpilki oznaczają miejsca powstań, na których zostawili niedobitków nie będących jedynie dziećmi – rzekł, tak jakby miał ochotę wypluć własne słowa. – Czerwone to mord wszystkich, powyżej siódmego roku życia – uśmiechnął się, ale jego uśmiech nie zawierał nawet cienia wesołości. – Kolor krwi.
Poczuła jak jej żołądek zawija się w ciasny słup i ogarnęły ją mdłości. To jest…
- Obrzydliwe – szepnęła Ino, dużymi oczami wpatrując się w mapę.
Shikamaru westchnął ciężko i podszedł do okna otwierając je na oścież.
- Jak już wspominałem skrzydło Hashiramy na ten czas jest mniej chronione. Głównie dlatego, że duża część naszej armii, dochodzi do siebie w waszej kryjówce.
Temari niecierpliwie spojrzała na zegarek.
- Wyjaśniając prościej i krócej jednocześnie – powiedziała wysyłając brunetowi spojrzenie pełne nagany. – Możemy łatwiej wyjść z rezydencji niezauważeni, by później znów do niej wejść, oficjalnie, głównym wejściem.
Ino otwierała usta, jednak Temari uciszyła ją jednym gestem.
- Nie przyjmuję żadnych pytań. Po prostu mnie wysłuchajcie. Powiem wam wszystko co istotne, a jeśli nie zaspokoi to waszej ciekawości to trudno. Robimy tak, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Jeśli znalazłybyście się w zamku, niezauważone przez strażników, byłoby to podejrzane. Tak samo jak podejrzane byłoby wejście moje i Shikamaru, bez uprzedniego wyjścia. Stworzymy swoje klony, by jawnie wyszły z rezydencji pod pretekstem przyprowadzenia medyków, podczas gdy my, będziemy przekradać się przez chaszcze. Nie możemy sobie pozwolić na żadne niedociągnięcia bo cały plan poszedłby się bujać. Wygląda to tak: Ja i beksa robimy klony, wszyscy wychodzimy przez okno, przemykamy się na odpowiednią odległość spotykając się z naszymi replikami i odwołujemy je. Następnie wkraczamy z powrotem na dwór. Wy jesteście ciche i grzeczne. Wszystko jasne? – nie czekając na ich reakcję zgięła palce prawej ręki, pozostawiając wyprostowany środkowy oraz wskazujący, i stworzyła swoją replikę, która teraz uśmiechała się do nich lekko. To samo, zrobił Nara. Klony szybko opuściły pomieszczenie, widocznie już zapoznane z całym planem. – Okej! To idziemy.
Przemykanie się między krzakami nie było dla Sakury zbyt zachęcającym zajęciem. Okazało się jednak znośne. Bardzo możliwe, że to z powodu uszu, które w końcu ostatecznie się jej odetkały i słyszała teraz dużo więcej niż wcześniej, ale delikatne łaskotanie liści o jej skórę, również zaliczała do pozytywnych odczuć. Gorsze już były grube korzenie drzew, które wyłaniały się przed jej nogami niczym zaczarowane. Biorąc pod uwagę zdolności Hahiramy, nie zdziwiłaby się gdyby, wszystkie rośliny tutaj żyły własnym życiem. Z ulgą wyszła na mniej zarośnięty teren, lecz nie miała szansy nawet się przeciągnąć, gdy Temari jednym machnięciem ręki odwołała swoją replikę, która znudzona stała koło klona Shikamaru. Oboje zniknęli w szarawym dymie, a blondynka natychmiast pogoniła ich w przeciwną stronę. Widocznie, naprawdę im się spieszyło.
Tym razem szli jednak ubitą ziemią, dlatego zajęło im to dużo mniej czasu. Haruno poczuła jak przytłacza ją potęga siedziby, którą ujrzała po pewnym czasie. Wcześniej nie miała możliwości dokładnemu przyjrzeniu się budynkowi.
Teraz sprawiał on wrażenie środka całego świata, głównego pana. Czuła się niczym nieistotna osobna bakteria, mogąca być w każdej chwili zdeptana przez wielkiego lwa. Władcy wszystkiego. Zabawne jak widok jednego budynku może wchłonąć wszystkie pozytywne emocje, które do tej pory zdążyła zgromadzić.
Strażnicy wyłonili się zza grubych filarów, stając im na drodze. Byli wysocy i dobrze zbudowani, a siateczkowate koszulki, podkreślały twarde mięśnie ich ramion. Obaj mieli krótkie czarne włosy. Na ich twarzach nie było żadnych emocji; w oczach malowała się pustka.
- Przyprowadziłem medyków – Shikamaru odezwał się chłodno.
Mężczyźni bez słowa się odsunęli, przepuszczając ich dalej. Sakura spoglądając przez ramię dostrzegła szkarłatno-biały znak Uchiha odznaczający się na czarnych kamizelkach niczym piętno.
Ogromny hol, w którym znaleźli się po przekroczeniu progu nie zrobił na Haruno wrażenia. Być może dlatego, że już wcześniej przemykała się przez to pomieszczenie, a być może było to spowodowane tym, że nienawidziła bogato urządzonych pomieszczeń. Tu wszystko aż ociekało przepychem. Złote poręcze schodów, gładko wyszlifowany marmur, na którym wyjątkowo łatwo można było się poślizgnąć. Kryształowe żyrandole zawieszone wysoko na suficie, pobłyskując, raziły ją w oczy. Szerokie schody po który wchodziła wyłożone były grubym, czerwonym dywanem, który niechcący ubrudziła ziemią znajdującą się na podeszwach jej butów. Zmarszczyła brwi. Nie zauważyła żadnej wycieraczki na zewnątrz. Jak w takim razie utrzymują oni tak czystą i naturalną barwę tkaniny? Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko w nim wydawało się nieskazitelne czyste. Od lśniącej podłogi, przez gładkie poręcze schodów, do żyrandoli na których nie zalegała nawet drobinka kurzu. Czyżby do pracy wojowników również dochodziło sprzątanie?
Odpowiedź pojawiła się szybciej niż przypuszczała. Za jej plecami zmaterializowały się dwie młode kobiety bezgłośnie, zamiatając piasek z dywanu. Robiły to szybko i pewnie, pomimo tego że ich blade dłonie drżały. Sakura chciała złapać, z którąś z nich kontakt wzrokowy, ale głowy miały opuszczone nisko, twarze przesłonięte przez długie włosy. Na ich plecach widniał jasno fiołkowy znak Rinnegana. Gdy jedna podniosła dłoń by przetrzeć opuchniętą powiekę, czarny rękaw jej sukni, opadł lekko odsłaniając sino-zielone siniaki. Sakura przełknęła ślinę.
Więc te sprzątaczki podlegały Madarze.
Odwróciła wzrok nie mogąc dłużej na nie patrzeć i wbiła go w drzwi, które z każdym krokiem stawały się coraz większe i bardziej przerażające. Kiedy znaleźli się na szczycie schodów, dostrzegła, że są wykonane z metalu, ciemnego jak smoła. Ich powierzchnia nie była gładka. Czarne wijące się linie nachodziły na siebie tworząc chaotyczne wzory. Nagle dostrzegła liczne pary oczu. Ciemnych i małych jak koraliki. Zdała sobie sprawę, że pokrętne linie tak naprawdę były wężami. Zjadliwymi stworzeniami, zastygłymi w pełzaniu i ocieraniu się o własne oślizgłe ciała. Im dłużej się temu przyglądała tym bardziej miała wrażenie, że one się ruszają, syczą na nią wyciągając długie, cienkie języki. I wtedy usłyszała jak zegar wybija godzinę dziewiątą.
Skrzydła otworzyły się powolnie, nie wydając przy tym żadnego skrzypnięcia. Shikamaru i Temari weszli pierwsi, a one niepewnie ruszyły za nimi. Sakura z początku nie chciała podnosić wzroku. Gdy stanęły na środku wielkiej Sali Tronowej, pomyślała, że nawet jej się to uda. Kątem oka zdążyła dostrzec złote łuki ozdobne otaczające wysokie, na kilka metrów, okna. Podłoga była taka sama jak w całej rezydencji, z wyjątkiem prostokątnego szkarłatnego dywanu przecinającego jej środek. Zrozumiała, że ciągnął się on już od schodów, niczym droga prowadząca do zguby. Gdy letni wiatr dostał się do wewnątrz, powiewając jej włosami usłyszała ciche pobrzękiwanie, brzmiące jak tłukące się szkło i wydedukowała, że muszą być to kolejne kryształowe żyrandole. Ani w zachodniej, ani we wschodniej części budynku takowych nie widziała. Widocznie tylko Madara miał na ich punkcie bzika. Zacięcie wpatrywała się w swoje zniszczone buty, jakby były najciekawszą rzeczą w całym pomieszczeniu. Słyszała szybkie dudnienie swojego serca w uszach, czuła, jak ze zdenerwowania gorąco wpełza na jej policzki. Miała nadzieję, że pod makijażem nie będzie to, aż tak widoczne. Chciała zagryźć wargę, dodając sobie otuchy, ale wiedziała, że zepsułaby wtedy całą prace Temari. Musiała zadowolić się zaciśnięciem zębów i dłoni w pięści. Poczuła uszczypnięcie w prawe ramię i gwałtownie poderwała głowę do góry.
Głupia Ino – pomyślała w duchu, zerkając z ukosa na koleżankę i znów chcąc przenieść wzrok na buty.
Jednak było za późno. Już to poczuła. Czarne oczy przesuwające się po jej twarzy, niosąc ze sobą chłodny, prawie nieprzyjemny ból. Jakby była przyciągana przez jakąś niewidzialną siłę, skierowała swoje spojrzenie na ich posiadacza.
Siedział niedbale na jednym z trzech czerwono-złotych tronów opierając w znużeniu głowę na dłoni. Drugą, trzymał na podłokietniku bębniąc w niego powolnie palcami. Jego skóra w padającym przez okno, świetle dziennym wydawała się prawie biała. Twarz była tak gładka i idealna, że wydawała się wyrzeźbiona z kamienia. W kruczoczarnych włosach igrały promienie słoneczne, sprawiając, że jego postrzępiona grzywka w połowie przybrała grafitowy odcień. Zupełnie jakby chciały pokazać, że ta ciemność nie jest im straszna. Ale nawet one nie potrafiły rozjaśnić tych oczu. Oczu ciemniejszych niż pochmurna noc, bardziej przerażających niż najgorszy koszmar. A jednocześnie tak głębokich i skrywających tyle nigdy nie ujawnionych emocji.
Jednak nie zetknęły się one ze szmaragdową zielenią tęczówek dziewczyny, gdyż ich właściciel przesunął wzrok na kolejną medyczkę obojętnie się jej przyglądając.
Sakura z sercem boleśnie obijającym się o żebra spuściła spojrzenie z jego twarzy zatrzymując je na czarnej kamizelce z długimi rękawami, zrobionej z ciężkiego materiału. Cały jej przód poprzecinany był poziomymi, białymi liniami po obu stronach zakończonymi srebrnymi guzikami. Kamizelka miała, krótki, lekko odstający od jego szyi kołnierz, a na jej powierzchni nie znajdowały się żadne kieszenie. Czarne spodnie, podobnie jak u Shikamaru kończyły się w połowie łydek, z tym, że dalej jego nogi otaczały białe bandaże. Przez to, że opierał swoją kostkę o kolano Sakura mogła wyraźnie dostrzec jego skórzane, sznurowane buty.
Nie chcąc dłużej go obserwować przeniosła wzrok na pozostałych władców. Madara i Hashirama byli dokładnie tacy jak to zapamiętała. Nosili nawet te same, czerwone zbroje składające się z wielu, prostokątnych, twardych części. Posiadacz Rinnegana, siedząc na środkowym tronie oplatał ją wzrokiem w taki sposób, że poczuła się jakby była naga. Zacisnęła mocniej pięści by powstrzymać się przed posłaniem mu wrogiego spojrzenia. Hashirama natomiast, zajmujący prawą część, nie mógł przestać patrzeć na Hinate, która z kolei nie była zdolna do spojrzenia na żadnego z nich dlatego wbiła wzrok w sufit. Jedynie Ino wydawała się tym wszystkim nie wzruszona, ale gdy przypadkowo dotknęła ramienia Sakury, ta wyczuła jej napięcie. Złość, za to, że ją uszczypnęła już dawno się ulotniła, dlatego teraz miała ogromną ochotę ją pocieszyć. Przełknęła ślinę w nadziei, że razem z tym opuszczą ją te chęci.
Shikamaru i Temari podeszli do swojego władcy i skłonili mu się lekko. Ten, niezbyt chętnie oderwał wzrok od Blond-włosej dziewczyny i przeniósł go na bruneta.
- Tak jak prosiłeś, przyprowadziłem trzech medyków – oznajmił tonem tak wypranym z emocji, że Haruno nie mogła uwierzyć, że te słowa wymówił jej przyjaciel.
Hashirama uśmiechnął się ciepło, a ona poczuła ukłucie w sercu. Dlaczego tak miły człowiek przeszedł na stronę Madary? Dlaczego ich zdradził?
- Dziękuję – powiedział wesoło. – Teraz możecie odejść.
Nara zamrugał szybko oczami, zaskoczony.
- Jeśli pozwolisz, wolelibyśmy zostać – odezwała się równie zaskoczona No Sabaku.
- Rozpuściłeś ich, nie ma co – pogardliwy głos Madary rozniósł się po pomieszczeniu – Albo wyjdziecie sami, albo wyrzucę was siłą.
Shikamaru wymienił spojrzenia z blondynką. Oboje skłonili się posłusznie i udali w stronę drzwi. Po drodze Nara musnął dłonią, dłoń Ino i wraz ze wspólniczką opuścił pomieszczenie.
Wraz z trzaskiem drzwi, Sakura poczuła się jak w pułapce. Krótko trwająca cisza, również, nie pomogła na jej nerwy. Nagle, usłyszała w głowie głos Yamanaki. Hinata wyprostowała się gwałtownie, więc pewnie też dostała od niej wiadomość.
Wychodząc, przekazał mi w myślach, że musimy się ukłonić – szepnęła, pomimo, że przecież nikt prócz ich nie mógł jej usłyszeć.
Dziewczyna podczas pięcioletniego pobytu pod ziemią, wyszkoliła nie tylko umiejętności medyczne. Znacznie poprawiła się również w technikach swojego klanu. Teraz, przez dotyk można było jej przekazywać myśli o ile były one wystarczająco dominujące w głowie nadawcy. Ona z kolei potrafiła rozmawiać telepatycznie z wybranymi osobami. Gdy byli w kryjówce, jej umiejętności nie były zbyt przydatne, teraz jednak okazały się pomocne.
Sakura spojrzała na nią zdziwiona.
Chyba sobie żartujesz – odpowiedziała, zirytowana.
Chcesz ich rozzłościć? – przybrała oskarżycielski ton – Dalej, skłaniamy się. Raz, dwa, trzy…
Głowy Hinaty i Ino pochyliły się w dół, lecz Haruno nadal stała, twardo wyprostowana. Nie było mowy, że będzie się przed nimi płaszczyła.
Gdy rudowłosa się wyprostowała, posłała jej mordercze spojrzenie. Odpowiedziała z równą zaciętością. Ino szybko odwróciła wzrok, jakby przypomniała sobie, gdzie się znajduje.
Teraz Sakure taksował już tylko Madara i… po jej plecach przebiegł dreszcz, wywołany rozpalającym zimnem, który poczuła.
Sasuke Uchiha, wpatrywał się w nią, wyraźnie zainteresowany. Tym razem ich spojrzenia się skrzyżowały. Czarny z zielonym. Haruno skarciła się za to, że głębia jego oczu tak bardzo ją przyciągała. Ale nie mogła uwierzyć, że ktoś tak piękny, tak znajomy może być człowiekiem, o którym nasłuchała się tyle okropnych rzeczy przez ten rok. Nie mogła uwierzyć, że to on zabił Naruto, jej… ich najbliższego przyjaciela. Nie teraz, gdy patrzyła bezpośrednio w jego oczy.
Brunet z kolei wydawał się autentycznie zaskoczony. Oczy miał szeroko otwarte, a usta rozchylone. Dwa jego palce zawisły w powietrzu, przerywając rytm, który do tej pory wystukiwał.
Madara uśmiechnął się jadowicie.
- Sasuke, jako najmłodszy z nas możesz wybrać sobie, którąś z tych dwóch kobiet – powiedział, brzmiąc jak wąż, który właśnie zdobył swoją zdobycz i wskazał swoim długim palcem na Sakure – Ta tutaj… jest moja.
Szok młodego Uchiha trwał zaledwie sekundę, dlatego na jego twarzy znów malowała się obojętność, jednak była ona pozbawiona do tej pory widocznego znużenia. Niechętnie przeniósł spojrzenie na Madare, ale podszyte było one jedynie ciekawością. Przez chwile mu się przyglądał po czym leniwie zwrócił wzrok na Haruno, przesuwając nim od jej stóp, i zatrzymując na oczach. Patrzył tak przenikliwie, że miała wrażenie, że wwierca jej się w mózg. Wrażenie, że czyta jej myśli.
A co jeśli mnie rozpoznał? – pomyślała z przestrachem, ale szybko odrzuciła tą opcje. Nie widzieli się tyle lat. Zdążyła się zmienić przez ten czas, a teraz dodatkowo jest w peruce i pełnym makijażu. Nie mógł wywnioskować, że to ona po jednym spojrzeniu.
- Chcę ją – głos Sasuke przeszył zimnem powietrze przepełnione promieniami słońca. Był głęboki i męski. Pomimo tego, że słowa zostały wypowiedziane głośno i wyraźnie, przypominały cichy pomruk drapieżnika.
Sakura zobaczyła, że skinął głową na nią i rozchyliła usta, zdziwiona.
- Ja biorę blondynkę – Hashirama przerwał niezręczną ciszę i z uśmiechem przywołał do siebie Hinate, która posłusznie podeszła i stanęła koło tronu, przodem do Haruno i Ino. – Jest piękna i posiada wspaniałe Kekkei Genkai. – wytłumaczył swój wybór, chociaż pozostali władcy go nie słuchali.
Wszystkie trzy zachłysnęły się powietrzem, słysząc jego następne słowa.
- Jak masz na imię, moja droga? - zapytał przymilnie, lekko się nad nią pochylając.
Cholera jasna! – myśli Ino rudowłosej były tak silne, że usłyszała je Sakura. Szybko rozejrzała się po twarzach innych osób. Sasuke i Madara mierzyli się groźnie wzrokiem, zupełnie nie zwracając uwagi na to co się działo dookoła nich, a pierwszy Hokage nadal pochylał się nad blond Hinatą.
Zupełnie zapomnieli, o tym by wymyślić sobie nowe imiona. Zresztą Shikamaru i Temari, również umknął ten szczegół. Może, nie spodziewali się, że będą do nich mówić po imieniu? W końcu miały być tylko medyczkami, zajmującymi się rannymi.
- Narumi – odpowiedziała cienkim głosem, starając się wytrzymać spojrzenie Hahiramy – Narumi Hyuuga.
Haruno pogratulowała jej w duchu i natychmiast się spięła. Teraz została już tylko ona i Ino. Wszystko idzie zgodnie z planem. Madara, chciał żeby to ona została jego medyczką. Jedyny problem stanowił Sasuke.
Posiadacz Rinnegana uśmiechnął się do niej tak, że poczuła mdłości. Skinął na nią palcem, każąc przejść do niego. Czując jednocześnie ulgę i odrazę, chciała zrobić pierwszy krok, gdy brunet ponownie się odezwał.
- Mówiłem Ci już, że chcę ją – tym razem, nie spoglądał w stronę Sakury, ale twardo patrzył na poirytowanego Madare. – Nie interesuje mnie żaden inny medyk. Jeśli nie odstąpisz mi jej, nie wybiorę nikogo – w jego głosie dało się wyczuć nutkę niecierpliwości pomieszanej ze złością.
Starszy Uchiha zerknął na Haruno kwaśno. Jego napalony wzrok zupełnie zniknął. Zwrócił się do Sasuke.
- Nie chcę żadnych sporów w tej rezydencji – powiedział spokojnie z lekkim zawodem – Źle by to wpłynęło na naszą władzę. Mieć Ciebie za przeciwnika, nie byłoby wcale proste, a już na pewno nieprzyjemne. Zawrzemy pewien kompromis –na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech szaleńca. Przeniósł wielkie z podniecenia oczy na Sakure – Skoro oboje ją chcemy, nie będzie miało jej żadne z nas.
Nagle jego tęczówki zrobiły się szkarłatne. Zaczęła go otaczać czerwona chakra, najpierw swobodnie uwalniana, sklepiła się i urosła aż pod sufit. Zdawała się zapełniać całe pomieszczenie, wysysając światło słoneczne i ciepło. W środku energii pojawiły się pożółkłe plamki, formujące się w ogromne kości, tworząc kręgosłup i klatkę piersiową, która pomimo braku płuc uniosła się, jakby długo nie oddychający człowiek, gwałtownie zaczerpnął powietrza. Kończyny potwora uformowały się błyskawicznie; były długie i masywne, rozwarł swoje przerażające szczęki w niemym śmiechu, a pozbawione oczu oczodoły, zdawały się dostrzegać każdy najmniejszy ruch. Po nagim szkielecie popełzły, twarde ścięgna oplatając go ciasno, i tworząc mięśnie, które natychmiast się napięły. Nim poszarzała skóra zajęła chude, kościste palce, Susanoo napięło cięciwę, ogromnego łuku, otoczonego czerwoną Chakrą liżącą go niczym płomienie i wystrzelił czarną strzałą ku Sakurze.
Wszystko to trwało zaledwie sekundę, zbyt mało, by dziewczyna uświadomiła sobie co się dzieje. Dopiero gdy strzała przeszyła powietrze, zdała sobie sprawę, że zginie. Ostatecznie stanie się coś, co planowała na samym początku. Zostanie zamordowana przez Madare. Wiedziała, że nie zdążyłaby nawet zamknąć oczu, a co dopiero myśleć o ucieczce.
Jednak zdarzyło się coś, czego kompletnie się nie spodziewała. W sali znajdowała się jedyna osoba na całym świecie, będąca szybsza od posiadacza Rinnegana.
Sztucznymi włosami Haruno poruszył delikatny podmuch wiatru, gdy przed jej oczami pojawiły się plecy młodego Uchihy. Były napięte, ściągnięte łopatki rysowały się pod czernią jego kamizelki.
Sasuke wyciągnął przed siebie prawą dłoń zgiął wszystkie palce, prostując jedynie wskazujący. Kiedy ostry grot strzały znalazł się dokładnie naprzeciwko niego, ona zatrzymała się gwałtownie, przez co ostry podmuch wiatru uderzył w jego oczy. Kruczo-czarne włosy Uchihy chaotycznie falowały wokół wiecznie bladej twarzy, na którą teraz chakra Madary rzucała bladoczerwoną poświatę. Wydawał się spokojny, ale jego tęczówki przepełnione były gniewem. Strzała sterowana teraz przez bruneta, zaczęła się obracać się szybko, niczym wiertło. Rozpostarł wszystkie palce, nie zmieniając położenia ręki.
- Katon: spopielenie – powiedział pełen złości, ale zbyt cicho by mógłby go dosłyszeć ktoś inny niż Sakura i Ino.
Z jego dłoni wystrzeliła ledwo dostrzegalna biała nić, przecinająca strzałę i wybuchająca w jej środku. Pocisk przestał się obracać i opadł na czerwony dywan w postaci sypkiego popiołu.
Sasuke obrócił lekko głowę i zerknął na Sakurę. W jego oczach nie widać już było gniewu, czy niechęci, tylko tak jak poprzednio – ciekawość. Lecz gdy się odezwał, głos miał zimny.
- Bierz ją. Wybieram Rudą.
Dzień dobry!! Ewentualnie dobry wieczór, zależy o jakiej porze to czytacie :p
Wielkie dzięki, za komentarze pod poprzednią notką :) Kocham was za nie, naprawdę, szczerze z całego serca <3
Podziękowania dla Makiko Chan:
Za pokazanie mi błędu który popełniam. Rzeczywiście, niektóre rzeczy wydawały mi się wprost oczywiste i nie czułam potrzeby ich tłumaczyć. Będę na to zwracać większą uwagę i mam nadzieję, że w tej notce nie znajdziecie niedociągnięć, a nawet jeśli to takie, które zamierzam wyjaśnić w przyszłych rozdziałach :)
Teraz zamierzam was poinformować o pewnym zmianach, które zajdą na tym blogu. Jak wiecie zaczyna się nowy rok szkolny, a z tym tabuny nowych informacji do wykucia. W tym roku dodatkowo dochodzi mi egzamin gimnazjalny, do którego muszę się dobrze przygotować ( mój Boże, nieeeeeeeeeeeee!). Chcę również wznowić mojego drugiego bloga, do którego jestem sentymentalnie przywiązana i zamierzam skupić się też na nim. Nagromadziło się tych zapychaczy cennego czasu, boleśnie atakujących moją psychikę :/
Wniosek z tego taki, że notki będą pojawiały się bardzo nieregularnie. O ile jak na razie utrzymywałam się w granicach tygodnia, albo dwóch o tyle teraz mogą być nawet miesięczne przerwy. Co poradzić, podobno nauka jest najważniejsza. Ale przypominam też, że komentarze zachęcają mnie do działania i zawsze wtedy rozdziały pojawiają się szybciej, ponieważ czuję tą potężną motywację :)
Adnotacja trochę bez ładu i składu, przepraszam za to, ale jestem strasznie podminowana, bo rodzice nie chcą mnie puścić na koncert Billy talent ;(
Wracając do przyjemniejszych rzeczy:
Mam nadzieję, że rozdział 3 przypadł wam do gustu i mam również nadzieję, że dacie o tym znać w komentarzu :D
Pozdrawiam i posyłam buziaki :*:*
Oto mniej więcej jak wygląda kamizelka Sasuke, starałam się opisać ją jak najlepiej, ale jak już mówiłam, nie lubię za bardzo tego robić, dlatego przybliżam wam ją na zdjęciach ( w obydwu przypadkach chodzi o tego ludka z białymi włosami z przodu called Gerard Way)
Dla osłody dam wam jeszcze samego Sasuke:
Hej! Przez kilka ostatnich dni nie miałam dostępu do internetu, wchodzę sobie teraz na bloggera, zastanawiając się, czy czasem nie ma na jakimś blogu nowej notki i... tu takie miłe zaskoczenie. Naprawdę szybko napisałaś ten rozdział- w ogóle się nie spodziewałam. Będę trzymać kciuki, aby nauka poszła Ci sprawnie (co oczywiście ma skutkować w miarę szybkim wrzucaniem nowych rozdziałów ;p). A i jeszcze jestem pewna, że z egzaminem gimnazjalnym dasz sobie radę- wszyscy z reguły straszą jak to w "tym" roku będzie trudno, a obojętnie, który rok to by nie był, to nie jest tak źle. Sama jestem z rocznika "królików doświadczalnych", czyli jako pierwsza pisałam ten egzamin z nowej podstawy. A póki jeszcze nowa podstawa jest w miarę nowa, pewnie nie będą dawać trudnych zadań, aby uświadomić wszystkich, że reforma była dobra i skutkuje dobrymi wynikami. Tylko żebyś nie pomyślała, że zniechęcam Cię do nauki! Co to, to nie! Kurczę, nie o tym się miałam rozpisywać...
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się coś, co cały czas mi umykało. Tak jak Twoi inni czytelnicy uwielbiam arty, które wyszukujesz. Są po prostu boskie *-* Na tym wyżej jest tyle Sasuke <3 Nawiązując jeszcze do niego to musi wyglądać niesamowicie seksownie w tej kamizelce xD
Dobra, trzeba byłoby coś napisać w końcu na temat rozdziału.
Dalej imponuje mi Sakura, która chce się poświęcić dla Ino i Hinaty. To bardzo odważny krok z jej strony, jak i to, że się nie ukłoniła- że też ją musiało podkusić i nie pomyślała racjonalnie! To mogło się tak tragicznie skończyć... Często się denerwuje na różne (od moich) reakcje bohaterów, więc tym się nie przejmuj, że ja się przejmuję (ja tylko się o nich martwię), bo w końcu bez reakcji nie ma akcji (według mnie nie na odwrót ;p). Sakura, chyba się nie spodziewała takiego obrotu spraw, a już była bliska celu żeby to Madara ją miał bez problemów.
Spodziewałam się, że Hinata trafi do Hashiramy- tak mi się wydawało, że zwróci uwagę na jej Byakugana, ale to że lubi opalone blondynki też jest ciekawą informacją. Cieszy mnie to, że Hinata trzyma głowę na karku i szybko wymyśliła jakieś imię. Również przeoczyłam ten szczegół, jednak bardzo istotny. Ciekawi mnie jakie imiona przybiorą Ino i Sakura?
Transformacje, naprawdę mocne. I przyznam, że ciężko byłoby mi je poznać, gdybym nie wiedziała jaki kolor oczu mają. Jestem ciekawa i zastanawiam się, która najszybciej zostanie zdemaskowana (w mojej głowie tak to wygląda, że któraś w końcu będzie, co może mieć ciekawe skutki- mam gdzieś z 1000 hipotez, ale i tak nie zgadnę co wymyślisz). Chyba nadużywam słowa "ciekawe".
Ciekawa jest także droga do pałacu z kryjówki- musi być długa, trudna i męcząca, ale jest dobrze przemyślana- spodobał mi się "klucz", który otwiera wejścia.
Kłótnia Madary i Sasuke epicka. Mogę ją czytać po kilka razy i za każdym razem jest tak samo fantastyczna. Obrona Sakury... Chwała Sasuke, że ruszył z tronu swoje 4 litery i jej pomógł, chociaż spodziewałam się jego interwencji. Do tego potem idzie na kompromis (co utwierdza mnie w przekonaniu, że z całej trójki to on jest najmądrzejszy) i bierze Ino, nie tracąc żadnego medyka, ale wyraźnie jest zainteresowany Sakurą.
Byłam mega podekscytowana przez cały rozdział, dlatego z niecierpliwością czekam na nexta, bo wiem, że będzie ciekawie. Przepraszam za powtórzenia, ale nic nie poradzę na to, że było, jest i będzie ciekawie. Postaram się poszukać innych przymiotników. Pozdrawiam i weny życzę! ;*
Siemanko! Miło, naprawdę miło jest czytać Twoje komentarze, ale wydawało mi się, że to już Ci chyba pisałam... najwyżej się powtórzę :P
UsuńSuper, że rozdział wydawał Ci się ciekawy :) Jak widać, po szybkości pojawienia się notki pisało mi się ją bardzo przyjemnie. Chyba nie mogłam się doczekać opisania pierwszego spotkania Sasuke i Sakury :)
Cieszę się, że Tobie również podobają się arty ^.^ Szczerze, to uwielbiam je wyszukiwać :)
Nie zauważyłam, że nadużywasz słowa "ciekawe", dlatego kompletnie mi to nie przeszkadza :P
Dziękuję za komentarz i WOW, jak zwykle jesteś pierwsza :D
Hshahaha, pozdrawiam :*:*
Witam, witam !
OdpowiedzUsuńA więc tak: Rozdział mi się meeeega podoba i w ogóle to cały blog mi się meeeega podoba ale ten rozdział szczególnie. Nie potrafię sobie wyobrazić blond Hinaty i rudej Ino ale to przez moją wyobraźnię, która nie odrywa się od rzeczywistości zbyt często. Mam nadzieję, że zlitują się nad Tobą w szkole i dadzą trochę wolnego czasu na rozwijanie talentu :D A jeszcze większą nadzieję mam na to, że rodzice puszczą Cię na koncert i że się spotkamy ! Ale to zależy jeszcze gdzie jedziesz ale liczę na to, że do Krakowa znaczy jeśli pojedziesz. A jak nie to uciekaj z domu. Rodzice się trochę wkurzą ale będzie warto. :D Pozdrawiam, weny życzę i do zobaczenia mam nadzieję!
A witam :)! Nie uwierzysz, ale zlitowali się jednak i jadę na koncert :D Tak, jadę do Krakowa. Na szczęście uciekać już z domu nie muszę, chociaż był taki plan.
UsuńPozdrawiam i do zobaczenia :*:*
Hello!
OdpowiedzUsuńNie wyobrażasz sobie mojego zaskoczenia po zobaczeniu nowego rozdziału u ciebie, fajnie, że na zakończenie wakacji zdołałaś coś napisać.
Rozdział jest mega długi, za co cię podziwiam! Sama nie mogę się zebrać, żeby cokolwiek skrobnąć, a gdy już zacznę coś zawsze musi mi przerwać, pożyczyłabyś trochę tej twojej weny ^^
Powiem ci szczerze, że od początku rozdziału trzymałaś mnie w napięciu, wciąż się zastanawiałam "Dojdzie dzisiaj do spotkania z Sasuke czy nie?". A tu proszę! Naprawdę się ucieszyłam, a gdy doszło do kłótni między Uchihami byłam w siódmym niebie. Z początku myślałam, że Sasuke bardziej zawalczy by mieć Sakurę u siebie, a tu tak niespodziewanie ją "oddał". Zaskakujesz, naprawdę zaskakujesz :) Nie ma się do czego przyczepić, po prostu według mnie wszystko jest idealnie i życzę ci tego, żeby wciąż tak dobrze ci szło.
Pozdrawiam!
O jeju, dziękuję :*
UsuńNie spodziewałam, się, że ktoś użyje słowa "idealne" na moim blogu, chyba, że w celu nagany :)
Heh, szczerze mówiąc to czasami mam ochotę już nigdy nie otworzyć Worda. Nie chce mi się pisać, mam dość opisywania w kółko tej samej sceny, by wyszła dobrze itp. Ale kiedyś, w napadzie nudy zaczęłam sobie przeglądać różne strony i natrafiłam na słowa mówiące, że (nie zrobię tego jako cytat, bo nie pamiętam jak to dokładnie brzmiało :p) możesz pisać tylko wtedy, gdy masz wenę, pod warunkiem, że masz ją codziennie o 9 rano.
Oczywiście godzina jest przypadkowa, ale wydaje mi się, że zdążyłaś się tego domyślić :D
Jako, że chciałabym kiedyś zostać pisarką to stwierdziłam, że jest to bardzo, bardzo prawdziwe i muszę się stosować do tej rady i pisać, pisać, pisać.
Także, rozumiem Cię doskonale, czasami naprawdę trudno jest cokolwiek napisać :)
Dziękuję za komentarz, cieszę się, że trzymałam Cię w napięciu :D
Pozdrawiam :*
Super blog i rozdział!!!Czekam na nexta OLA:P
OdpowiedzUsuńNa początku bardzo chciałabym podziękować za komentarz na moim blogu! :) Zajrzałam na Twoje, które podałaś mi w linkach i w oczy rzuciła mi się czerwień tego szablonu. Podoba mi się ten kolor, nawet bardzo. Ale wracając do rzeczy. Rzadko zdarza mi się czytać opowiadania Sasusaku, choć to nie znaczy, że nigdy na takie nie zaglądam. Przeczytałam twoje opowiadanie od początku i przyznaję, że zaciekawiło mnie. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że wręcz mnie porwało :) Jeszcze nigdy, na żadnym blogu, nie spotkałam się fabułą tego typu. Jest więc dla mnie bardzo oryginalna, co dodatkowo intryguje. Poza tym, zdarzyły się momenty, które autentycznie mnie zaskoczyły :) A uwielbiam, kiedy tak się dzieje. Im coś bardziej nieprzewidywalne, tym lepiej ^^
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zachowanie Sakury. Widać, że rzeczywiście dojrzała i jest poważną, rozsądną osobą, jaką w swojej sytuacji być powinna. Również postać Sasuke bardzo przypadła mi do gustu. Wydaje się być osobą podłą, przynajmniej takie było moje wrażenie czytając o nim na początku. Ale myślę, że jednak nie jest totalnie wyzuty z uczuć i jeszcze jest szansa na to, że jeśli nie stanie się dobry, to przynajmniej nie będzie na wskroś zły. Nadal posiada jakiś tam sentyment do wioski i myślę, że pomimo, że stara się tłumić w sobie uczucia, to wkrótce się w nim obudzą :) No, mam taką nadzieję. :)
Fragment w sali tronowej czytałam ze szczególnym zainteresowaniem. Interesujące było to wybieranie dla siebie medyków. Choć nie myślałam, że ostatecznie Sasuke zdecyduje się ustąpić i oddać Sakurę Madarze.
Bardzo dobrze piszesz i nie mogę mieć nic do zarzucenia ^^
Na pewno od teraz będę czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam! ;)
Też lubię, gdy coś mnie zaskakuje, dlatego staram się wprowadzić takie elementy do tego opowiadania :D Fajnie, że mi się udaje :)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
Nie! Nie zgadzam się na aż miesięczne przerwy! Inaczej umrę! ;d
OdpowiedzUsuńDlaczego Rudą? nieeee ! ale coś czuję, że i tak Sakura będzie medykiem u Sasuke!
Uwielbiam Twoje blogi, ten bardziej niż opowiadanie o Sei (mimo, ze ten tam jest świetny wątek o sasuxsaku, a Kakashi jest najlepszym nauczycielem na świecie;d), bo w końcu jest tu wiecej Sasuke <3
Czekam, czekam z niecierpliwością na następny rozdział i tu i tu :D
Tak, tak szkoła jest ważna, ale wiesz;d wena może nadejść w każdej chwili!
Powodzenia!
Wiem, wiem. Zawsze mam pod ręką kartkę i długopis, gdyby wena przyszła do mnie niespodziewanie :P
UsuńSuper, że czytasz oba moje blogi :) Na Sei, bardzo wyszkoliłam pisanie, więc to jest pisane już troszkę profesjonalniej i poważniej :D
Dzięki za komentarz i pozdrawiam :*
Oookey, myślę że Sasuke spanikowal i stwierdził, że jak ma ją zabić albo zostać uznanym za słabego to już woli odpuścić! Aleee zainteresowanie wykazał, więc jakieś próby z jego strony może będą! Naprawdę jesteś dopiero w gimnazjum:-o? Ja jestem w 2 klasie liceum i nie wiem czy byłabym w stanie napisać tak dobry jakościowo tekst, naprawdę oooogromne gratulacje ;-) nie mogę się doczekać kolejnej notki, ale wiesz... Poki co rok szkolny się jeszcze przez jakieś 2 tyg na dobre nie rozkreci, więc wiesz;-) pozdrawiam, jestem zachwycona i zaciekawiona, czekam na next, weeeeny, hayley:-*
OdpowiedzUsuńDziękuję :* U mnie tam już się rozkręcił ;__; Cały przyszły tydzień mam zawalony kartkówkami i mam test z dwóch klas z fizyki...
UsuńAle robię co w mojej mocy :D
Pozdrawiam :*
Pojawił się nowy rozdział na mynameisnobodyyy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
Ohayo ^^
OdpowiedzUsuńCóż, nie mogłam się doczekać notki ^^ Serio ^^ Hmm Sakura w innych włosach... XD Może być ;) Sasuke, wywalczył sobie Sakurkę ;D Ja z tego powodu się cieszę. Ciekawi mnie, jak Ino i Sakura sobie imiona wymyśliły ;) I też to czy Sasuke szybko Sakurę wyczai XD Rozdziały są coraz bardziej ciekawsze ;) Długa notka, ale to że blog jest ciekawy to się wydaje krótki. Już się nie rozpisuję. Kończę i czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością..
Pozdrawiam i weny życzę.
A także do siebie zapraszam.
http://sasusaku-trudna-droga.blogspot.com/
Dzięki wielkie, cieszę się, że coraz bardziej cię interesują :D Taki był mój cel, ale... ciii :P A i Sasuke wybrał Ino, bo Sakura trafiła do Madary :)
UsuńPozdrawiam :*
Matko, jak czytam to opowiadanie, to czuję się, jakbym czytała książkę ^^ Świetnie piszesz i jestem pod ogromnym wrażeniem! :) A sama historia jest wyjątkowo interesująca. Masz fantastyczny pomysł na nią. Zwłaszcza z tymi władcami i podziemiem... bardzo, ale to bardzo mi się on spodobał! Taki oryginalny :) Jestem strasznie ciekawa co będzie teraz, kiedy już dziewczyny zostały przydzielone do każdego jako medycy. Ciekawe, jak będą je traktować i czy ich nie rozpoznają, bo jeśli to nastąpi, to raczej kiepsko dla nich... Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału. pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńJeju, dziękuję bardzo :D Chyba muszę się pospieszyć z tym pisaniem :D
UsuńPozdrawiam :*
Nie no.. Czemu ja zawsze muszę byc ostatnia i spóźniona. Kurdee, chyba mi w nawyk weszło, ale cóż. mówi się trudno, grunt że jest ^^
OdpowiedzUsuńNa początek to z mojej strony wielkie jejj! I wgl, jakiś okrzyk radości i coś w tym stylu! Takie podziękowania, to się pamięta do końca życia. Strasznie się cieszę, że moja rada Ci pomogła, a do tego te podziękowania sprawiają, ze mam ochotę latac z radości.. ;3
No i zauważyłam, że już poprawiłaś ten błąd, który ostatnio tak kół mnie w oczy i teraz muszę stwierdzic, że jak dla mnie wszystko jest tak jak byc powinno. Nie ma żadnych nie domówień itp.
Jestem prze szczęśliwa bo udało mi się, w końcu odgadnąc co się wydarzy.. Znaczy się... nie do końca ale zawsze coś. No bo w końcu wiedziałam, że Sakura trafi po skrzydła Madary i tu proszę.. Udało jej się. x) Czuję się niesamowicie dumna z tego powodu, chociaż szczerzę muszę przyznac, że wyobrażałam to sobie całkiem inaczej.. No wiesz, że Sakurcia zacznie się tam stwiac i wykłucac wielkim władcą i tak dalej. No ale chyba jednak się jej nie dziwię, że nie odważyła się odezwac. Atmosfera musiała tam panowac koszmarna. W każdym razie opisałaś to bardzo realistycznie i potwornie. Szczególnie podobał mi się wątek, w którym Madara mówił "- Rozpuściłeś ich, nie ma co". Jakoś tak ci to strasznie wyszło. I dobrze ;D
A no zapomniałabym, brawa dla niej za to że miała na tyle godności i nie skłoniła się tym cwokom.
Tak sobie myślę i myślę i coraz bardziej mi się wydaje, że Sasuke jakimś cudem rozpoznał Sakurę i dlatego tak bardzo chciał ją dla siebie. I tu przejdę do opisu tej niby walki jaka się rozegrała. Szczerze? To chciałabym przeczytac jakiś konkretniejszy opis twojego autorstwa. Ta napisatka wyszła Ci świetnie, bardzo obrazowo i przejrzyście. Bez żadnych zbędnych dopisków itp. Po prostu idealnie.;3
A! I jeszcze nawiązując do ubioru Sasuke. Cóż, podwyższasz poprzeczkę mojego ideału. Taa.. kolejne coś co musi miec mój facet --> Musi nosic TAKĄ kamizelkę, marynarkę czy jak to tam inaczej nazwac ;3
O zapomniałam wspomniec, że kocham ten zespół.
I znowu dodałaś taki cudny art.. Tyle Sasuke <3
Ogólnie to wyłapałam parę błędów. nie nie licz na mnie. już zapomniałam jakie były. taa, muszę się nauczyc pisac komentarz zraz po tym jak przeczytam rozdział a nie z tygodniowym opóźnieniem. ;/
No ale wracając.. To ta kłótnia między Sasuke, a Madarą.. Wspaniała ;D A do tego 'bohaterski' czyn ze strony Sasuke.. Nie no coś niesamowitego..
Dobra to chyba najbardziej pokręcony komentarz jaki pisałam. Bez jakiegokolwiek ładu i składu. Chyba za mało ostatnimi czasy piszę. Muszę się po prawic. ;pp
Buziaki ; ****
Taka kamizelka rzeczywiście byłaby dopełnieniem ideału, ale nie narzekałabym na wojskowy mundur <3 Albo to, albo to :D
UsuńSzkoda, że nie możesz mi napisać gdzie zrobiłam błędy, bo strasznie chciałabym je poprawić ;___;. No nic, przeczytam sobie jeszcze raz i może je zauważę. Cieszę się, że nie było w tym rozdziale niedomówień,naprawdę starałam się by tak wyszło :D
Komentarz nie jest pokręcony, mnie tam się podoba <3
Pozdrawiam :*
Opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu ^^ Podoba mi się sposób w jaki piszesz; opisy są spójne, dbasz o szczegóły,pisownia jest poprawna, fabuła ciekawa(bardzo oryginalny pomysł - w szczególności z Hirashimą: nie spodziewałam się , że przejdzie na "złą stronę mocy") i nie zapominasz o niczym :) Sasuke w rozdziale był świetny i coś tak przeczuwałam , że gdy tylko Sakura się postawi ,to go zaintryguje i nie wolno zapominać o jej niespotykanym kolorze oczu :3 Co tu dużo gadać... Czekam na następny rozdział i życzę dużo weny :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam , Nerlliel
Dziękuję bardzo :) Robię co mogę z rozdziałem czwartym, ale naprawdę trudno jest znaleźć na niego czas, a gdy już jest, to jestem tak zmęczona, że idę od razu spać. Ale staram się i napisałam już całkiem sporo :)
UsuńPozdrawiam :*
Nominuję cię do Liebster Award. Nie bij za to. Szczegóły tu: http://arisa-w-aka.blogspot.com/2013/09/liebster-award-c.html
OdpowiedzUsuńHoho, rozdział 3 już za mną. Może jakoś odrobię zaległości do opublikowania przez ciebie 10 notki, ale są to raczej wątpliwe nadzieje. Tym razem wyjątkowo zacznę od błędów, jakie wyłapałam, bo inaczej zapomnę xD. Tak więc pojawiło się tam jakieś zdanie, że kosmyk wydostał się ZZA ucha (razem, nie osobno :P). Wystąpiły także takie drobnostki w dialogach, jak didaskalia opisujące tło, otoczenie itd. rozpoczęte od małej litery. Mam nadzieję, że wiesz, o co mi chodzi xD. A, no i w pewnym momencie zmieniła się czcionka na większą. To by było na tyle z krytyki. Czas przejść do przyjemniejszej części ...
OdpowiedzUsuńNo, no, no ... Temari odwaliła niezłą robotę. Jakoś nie umiem sobie nawet wyobrazić Sakury, Ino i przede wszystkim Hinaty w ich zmienionej formie. Wielkie brawa dla blondynki za popis jej umiejętności.
Masz prawdziwy talent do opisywania emocji. Kurczę, podziwiam cię za tą zabawę nimi. Też tak chcę potrafić xD. Wprost genialnie wyszła ci ta scena ze wspomnieniami o drużynie siódmej. Już zaczęłam podejrzewać, że różowowłosa się rozklei, jednakże widać, że wydoroślała i zaczęła panować nad uczuciami.
A jednak ta ich kryjówka jest lepiej ukryta niż myślałam xD. Istny labirynt korytarzy prowadzi do rezydencji Saska. To by wyjaśniało, dlaczego udało im się tak długo ukrywać przed wrogiem :D.
Oczywiście najlepsze zostawiłaś na koniec. Cała scena w sali, że tak nazwę, tronowej, była rewelacyjna (ha! udało mi się wymyślić synonim od "wspaniały" XD). Takiego obrotu spraw przyznam, że się nie spodziewałam. Kto by pomyślał, że Madzia będzie wykłócać się z Emo o Sakurę xD. A gdy doszłam do momentu, gdy Madara wystrzelił w Haruno (drobne niedociągnięcie :p - Uchiha miał, z tego co mi się wydaję, niebieskie Susanno, to Itasia było czerwone), aż zaczęłam obgryzać skórki ze zdenerwowania (oj, okropny nawyk :/), ale na szczęście Sasek ruszył tyłek i wyciągnął ją z tarapatów.
No, ja już nie zanudzam ^^.
Pozdrawiam serdecznie, willownight :*