Rozdział 2
Rok później…
Ktoś jękną z drugiego końca pokoju. Sakura
wyprostowała się gwałtownie, zabierając zimną strukturę stetoskopu z klatki
piersiowej jednego z mężczyzn. Rozejrzała się po pomieszczeniu z przestrachem
zatrzymując wzrok na wijącym się z bólu chłopaku z blond czupryną. Podeszła do
niego szybkim krokiem, nie wyjmując z uszu słuchawek urządzenia. Dłonią
złapała za jego ramię i przycisnęła do twardego materaca łóżka. Nie
protestował; wyglądał jakby nie miał na to siły. Był blady a jego skóra pokryła
się kroplami potu. Sakura przyłożyła głowicę do klatki piersiowej chłopaka
uważnie wsłuchując się w bicie jego serca. Było regularne, lecz przyspieszone. Dziewczyna
otarła pot z czoła i zsunęła słuchawki stetoskopu na szyję. Pomimo natłoku
pacjentów, rozpoznawała chłopaka. W końcu wyleczyła go kilkanaście minut temu.
Zatem co poszło nie tak?
Palcami zbadała wszystkie żebra blondyna,
sprawdzając czy żaden z nich nie był złamany. Ze zmartwieniem i ulgą
jednocześnie stwierdziła, że wszystkie są całe.
Co w takim razie mogło być uszkodzone?
Sakura pomyślała, że chłopak mógł mieć krwotok.
Potrząsnęła szybko głową odpędzając od siebie tą opcję. Prześcieradło,
którym przykryty był chłopak, zaczęło nasiąkać krwią. Zagryzła dolną wargę, gdy
dostrzegła rozcięcie, z którego wypływała krew.
— Dlaczego nie powiedziałeś mi o tej ranie? —
zapytała z wyrzutem.
— Nie chciałem dokładać ci pracy. To nic takiego —
wychrypiał słabo.
Chłopak był
młody, Sakura nie dałaby mu więcej niż siedemnaście lat.
— Musisz położyć się na boku — powiedziała.
Blondyn krzywiąc się z bólu wykonał jej
polecenie. Haruno szybko skumulowała chakre w dłoniach i zaczęła sklepiać
rozcięcie.
— Nie informując mnie o wszystkich swoich urazach,
sprawiasz, że mam jeszcze więcej do zrobienia i narażasz swoje życie – rzekła
rzeczowym tonem. — Po za tym nie powinieneś się martwić o mnie. Ty tu jesteś
pacjentem, a ja powinnam robić wszystko, co w mojej mocy by cię wyleczyć.
— Jesteś dla siebie zbyt surowa — oznajmił, gdy
grymas spełzł z jego twarzy.
Sakura zerknęła na niego kątem oka.
— A ty jesteś zbyt lekkomyślny — odparła
spokojnie.
Chłopak uśmiechnął się, ukazując rząd białych
zębów.
— Przy kimś takim jak ty nie da się trzeźwo
myśleć.
Kąciki ust dziewczyny delikatnie drgnęły, lecz
nadal skupiona była na swojej pracy.
— Jesteś dla mnie za młody — oznajmiła lekko,
prostując się i zakładając ręce na biodra.
Chłopak zamrugał zaskoczony, obserwując ją dużymi
fioletowymi oczami.
— Myślałem, że jesteśmy w podobnym wieku.
Sakura uśmiechnęła się widząc jego zdziwienie.
— Mój drogi, mam dwadzieścia jeden lat.
W oczach blondyna dostrzegła błysk, a na jego
twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek.
— Więc może mój urok osobisty zatrze naszą różnicę
wiekową — powiedział cicho i spróbował dotknąć ręki dziewczyny.
Haruno szybko jednak zabrała obie dłonie i ruszyła
do następnego łóżka z rannym pacjentem.
— Nie dasz mi nawet szansy? — usłyszała jego
zawiedziony głos.
— Może za kilka lat — odrzekła, mierząc oddech
szatynowi o ciemnej karnacji. Wyglądało na to, że wszystko było z nim w
porządku.
Rozejrzała się szybko po pomieszczeniu. Wyleczyła
już wszystkich ludzi, których przyprowadził do niej Shikamaru. Niektórzy byli
pogrążeni we śnie, inni tępym wzrokiem obserwowali sufit, wspominając zapewne
minione dni. Uśmiechnęła się smutno. Ten rok minął dużo lepiej niż poprzednie
lata. Mieli wystarczająco żywności i środków na godne utrzymanie każdego z
osobna. Sakura mogła w końcu zająć się tym, do czego od zawsze się szkoliła.
Leczeniem ludzi. Miała dużo więcej pracy niż zazwyczaj, ale kompletnie jej to
nie przeszkadzało. Jedynym minusem były ich nieregularne odwiedziny. Nigdy nie
wiedziała, kiedy Shikamaru przyprowadzi jej rannych. Zawsze były to
niespodziewane pełne napięcia wizyty i wtedy musiała natychmiast zaprzestać
wykonywanej czynności i zająć się pacjentami. Na szczęście, zgodnie z obietnicą
Nary, uzdrawiała jedynie spokojnych i miłych pacjentów, którzy grzecznie się do
niej odnosili…
— Zdradzisz mi chociaż, jak się nazywasz? —
usłyszała ponownie głos blondyna.
Jakiż on
natrętny!
— Sakura Haruno — powiedziała bez zastanowienia,
nie patrząc na niego.
Na twarzy chłopaka zawitał szeroki uśmiech.
— Piękne imię, pasuje do ciebie — oznajmił wesoło.
— Ja jestem…
Ale ona już go nie słuchała, przerażona widokiem,
który właśnie pojawił się jej przed oczami. Korytarzem zmierzał Shikamaru
podtrzymując nieznanego jej zakrwawionego ninja, a za nim szli jego poddani, którzy
pomagali innym rannym. Tych niezdolnych do ustania na nogach, ciągnięto za
ramiona, pozostawiając czerwone szlaki na podłodze.
— Kenta, Mamoru! — wrzasnął Shikamaru, a dwie
głowy na końcu tego przerażającego orszaku wystrzeliły ku górze. — Wracajcie do
części Sasuke i pozbądźcie się wszystkich śladów krwi, jakie po sobie
pozostawiliśmy. Tylko szybko!
Nic nie odkrzykując, ruszyli biegiem w przeciwną
stronę, a ich kroki zagłuszyły jęki bólu poszkodowanych. Sakura otrząsnęła się
i ruszyła ku Shikamaru wraz z nim przenosząc pierwszego pacjenta na łóżko.
Zagryzła wargę, pochylając się nad głębokim rozcięciem biegnącym przez klatkę
piersiową. Szybko zabrała się za sklepianie rany i niepewnie spojrzała w górę.
Nara kładł kolejnych poszkodowanych na leżankach, jednak ich ilość nie była
nieskończona. Większość ludzi musiało zająć podłogę a i na niej nie było
wystarczająco miejsca. Haruno powstrzymała się przed westchnięciem.
To będzie
długa noc.
Gdy Sakura skończyła zajmować się wszystkimi
rannymi, odetchnęła z ulgą. Wszystkie mięśnie w jej ciele pulsowały nienośnym
bólem, a powieki ciążyły niczym zrobione z ołowiu. Pomimo tego uśmiechnęła się
promiennie. Zdołali uratować dzisiaj wszystkich wojowników i była z tego faktu
niezmiernie zadowolona. Jeszcze nie zdarzyło się, by któryś z ludzi
przyprowadzonych przez Shikamaru, nie wrócił do siebie. Wymagało to wiele pracy
i mnóstwa godzin spędzonych w całkowitym skupieniu, ale było warto.
Powstrzymując ziewnięcie wyszła ze swojego miejsca pracy pozostawiając
pogrążonych we śnie pacjentów. Korytarz wydawał jej się dłuższy niż zazwyczaj.
Co chwila ślizgała się na pokrytej krwią podłodze. Jako, że była lekarzem taki
widok nie robił na niej większego wrażenia, ale komfort chodzenia po niej był
zerowy. Prędzej czy później będzie musiała tu posprzątać.
Z ulgą weszła do niedużego pomieszczenia,
dołączając do swoich przyjaciół.
— Sakurcia! —krzyknął uradowany jej widokiem Lee. —
Słyszałem, że miałaś dzisiaj dużo pracy.
Haruno potaknęła słabo.
— Tak, ale wszystko poszło dobrze.
Brunet wyszczerzył się ukazując nieskazitelnie
białe zęby.
— Gdzie jest Shikamaru? — zapytała Ino, wstając z
krzesła i błądząc wzrokiem za plecami Sakury — Powinien już tu być. Rzadko się
spóźnia.
Sakura jednym ruchem zdjęła gumkę z włosów i
potrząsnęła głową. Usiadła na jednym z krzeseł stojącym przy długim stole z
ciemnego drewna, wzdychając.
— Po przeniesieniu wszystkich rannych do mnie
powiedział, że ma coś jeszcze do załatwienia i że wróci dopiero na spotkanie. —
Wzruszyła ramionami. — Widocznie zajęło mu to więcej czasu niż przypuszczał.
Ino w zamyśleniu nakręciła na palec jeden z blond
kosmyków, które wydostały się z jej kitki.
— To musiało być coś bardzo ważnego… — powiedziała
bardziej do siebie niż do innych.
— Obojętnie co to było, możemy zacząć
bez niego. — odezwał się do tej pory milczący Gaara, a kapitan Yamato i Kakashi
przytaknęli mu.
Od kiedy skryli się pod główną rezydencją władców
prowadzili cotygodniowe spotkania, na których omawiali ich obecne położenie.
Przeważnie nie mieli sobie nic ważnego do powiedzenia, a przynajmniej nic,
czego inni by się nie spodziewali. Yamato zbierał informacje od sąsiednich
wiosek na tematy czysto ekonomiczne, mające zapewnić lepszy byt ludziom w ich
kryjówce. Kakashi był szpiegiem w Konoha Gakure nakładając na siebie skuteczną
iluzję Sharinganem. Sakura zaczęła traktować go mniej poważnie, od kiedy o tym,
kto tak naprawdę panuje dowiedziała się od Shikamaru, a nie od niego samego. Z
początku myślała, że zrobił tak, ponieważ kierowały nim swego rodzaju wyrzuty
sumienia, sentymenty. W końcu Sasuke był kiedyś jego uczniem. Na barkach Kakashiego
spoczywały umiejętności oraz przyszłość Uchihy. Potrafiła to zrozumieć, a nawet
chciała przemówić byłemu nauczycielowi mu do rozsądku, chcąc wygonić jego
poczucie winy. W końcu to nie jego wina, że Sasuke został sławnym mordercą i
zdrajcą.
Niestety okazało się, że tylko Sakura była
źle doinformowana, gdyż inni doskonale zdawali sobie ze wszystkiego sprawę.
Było to nie dość, że bolesne to jeszcze wielce irytujące. Tłumaczyli jej się
mówiąc, że nie chcieli jej ranić, ale efekt był całkowicie odwrotny.
Od kiedy młody Nara wszedł w ich kręgi zyskali
dużo więcej niż mogli kiedykolwiek zapragnąć. Teraz nie próbowali już
zdobywać jedzenia kradnąc od innych, albo wywierając na nich wpływ różnego
rodzaju technikami. Można by powiedzieć, że zapanowały teraz lata dobrobytu biorąc
pod uwagę poprzednie miesiące. Nie chcąc rezygnować ze spotkań prowadzili je nadal,
ale miały one charakter mniej formalny. Większość z nich polegała po prostu na
rozmowie między starymi przyjaciółmi, wspólnym przekomarzaniu się, żartach.
Jednak dzisiaj Sakura dostrzegła, że było inaczej.
Gaara jeszcze nigdy nie zaczynał
spotkania przed przybyciem wszystkich uczestników. Podejrzewała, że musiało
stać się coś złego. Zacisnęła powieki, odwracając krzesło przodem do stołu.
Jeśli znów okaże się, że wiedzieli coś, o czym ona nie została poinformowana i
teraz mieli z tym pewne komplikacje to złość weźmie nad nią górę. Wątpiła, by
coś miało ważniejszy charakter niż fakt, że Sasuke wraz z Madarą i Hashiramą
panują nad światem, niemniej nie chciała by omijały ją istotne wiadomości.
Lee entuzjastycznie zajął miejsce obok niej
świecącymi oczami obserwując twarze swoich przyjaciół. Haruno nie mogła pojąć
jak mógł być tak wesoły. Tyle stracił, a jego zapał do życia nadal nie minął.
Uśmiechnęła się w duchu. Jego młodość zwyciężyła smutek.
Pozostali również usiedli na wyznaczonych dla
siebie krzesłach i w ciszy czekali, aż Gaara rozpocznie spotkanie. Jako, że był
on byłym Kazekage został przywódcą ich małej grupy. Z początku najlepszym
kandydatem na tego typu miejsce był Kakashi, ale on sam nie chciał zostać
głównodowodzącym. Gaara był zdyscyplinowany, mądry i doświadczony, a w roli
przywódcy sprawdzał się doskonale.
W zwyczaju mieli na początku omawiać istotne
sytuacje, a później zająć się rzeczami o mniejszym znaczeniu, którymi
zajmują się przyjaciele.
W powietrzu unosiła się ciężka atmosfera,
sprawiając, że Sakura miała problemy z zaczerpnięciem oddechu. Złe przeczucia
zacisnęły swoje długie szpony wokół jej brzucha i sprawiały, że miała mdłości.
Jednak zanim Gaara zdążył otworzyć swoje usta do
pomieszczenia wszedł Shikamaru. Ino na jego widok natychmiast się rozchmurzyła
i pomachała mu na przywitanie. Nara niepewnie jej odmachał, starając się
uśmiechnąć. Nie wyszło mu to jednak za dobrze, więc szybko schował ręce do
kieszeni i zacisnął usta w cienką kreskę. Wymienili z Gaarą poważne spojrzenia.
— Rozumiem, że sytuacja się nie zmieniła —
powiedział przywóca, nie spuszczając wzroku z Nary.
— Jest nawet gorzej — odrzekł. — Dużo, dużo
gorzej.
Sakura zmarszczyła brwi. Czyli jednak było coś, o
czym nie wiedziała. Tylko Kakashi, Yamato, Gaara i Shikamaru zdawali się
wiedzieć, o czym mowa.
— Mamy pewien poważny problem związany z naszą…
anonimowością — powiedział Gaara donośnym głosem. — Shikamaru, skoro już
jesteś, może chciałbyś przybliżyć wszystkim szczegóły?
Nara objął ich zamglonym spojrzeniem i westchnął
ciężko. Zajął ostatnie wolne miejsce, między Hinatą a Yamato, i położył dłonie
na stole. Powoli i dokładnie przedstawił im sytuację, jaka zaszła rok wcześniej
po jego pierwszej wizycie w ich kryjówce. Gdy skończył niepewnie spojrzał na
Sakurę, która starała się zachować normalny wyraz twarzy.
— Czy Sasuke odkrył nasze położenie? Dowiedział
się, że żyjemy i leczymy twoich ludzi? — zapytała, chcąc przerwać irytującą
ciszę.
Nara pokiwał głową.
— Nie. Gdyby tak było prawdopodobnie już by się tu
zjawił. — Po jego twarzy przebiegł grymas. — To nie Uchiha stanowi największy
problem.
— Więc kto? — naciskała Ino.
Shikamaru
zerknął na nią z ukosa.
— Przez cały ten nadzór… stres… ciągłe pilnowanie…
— zaczął niepewnie. — Ech… zresztą nie powinienem się tym tłumaczyć. Nie
dopilnowałem swoich ludzi. Wszyscy, których tutaj przyprowadzam są w miarę w
porządku, nie zdradzą waszych sekretów, ponieważ mają z tego korzyść. Jednak
mam w szeregach parę innych typków, którzy ostatnio dali się porządnie zranić
na jednej bitwie. Wcześniej nie zwracali za bardzo uwagi na innych, ale gdy
sami odnieśli obrażenia i musieli leżeć w łóżku kilkanaście dni, czekając, aż
wszystko się zagoi, zaczęli coś podejrzewać. Na następnych misjach zwracali
większą uwagę na swoich kompanów. Wiedziałem, że muszę coś z tym zrobić, ale co
chwila zajmowało mnie coś innego. W końcu dostrzegli, że ci, którzy odnieśli
jakieś rany gdzieś znikają, i wracają cali i zdrowi… — Nara zawiesił głos i
zaczął błądzić po przyjaciołach wzrokiem pełnym skruchy — …więc postanowili
podzielić się swoimi spostrzeżeniami z Hishiramą — dokończył cicho.
Większość zgromadzonych zastygła w ciszy. Jedynie ci
wcześniej zapoznani z sytuacją zachowali trzeźwy pogląd.
— Zostałeś wezwany do Hashiramy — oznajmił Kakashi.
— Powiedz nam, co zadecydował.
Sakura oprzytomniała szybko .
— Nie
wyrzucił cię z twojej pozycji prawda? — zapytała zlękniona. — Przecież nie może
sobie pozwolić na stratę swojej prawej ręki.
— Nie, nie straciłem posady — odrzekł spokojnie i
przeniósł spojrzenie na Hatake. — Pierwszy nie jest głupi. Gdy do niego
poszedłem, już wiedział, że znam jakiegoś medyka, który leczy jego ludzi. Nie
wszystkich. Ale jest również człowiekiem spokojnym. Kazał mi przedstawić powody,
dla których to robiłem i je uzasadnić. Albo to, albo wskazać mu osobę leczącą,
by on osobiście mógł ją zabić. Oczywiście wybrałem pierwszą opcję.
Przedstawiłem jak najwięcej atutów mojego postępowania i poparłem je solidnymi
przykładami, jednocześnie starając się połechtać jego mniemanie o sobie.
— Jak ci poszło? – zapytała Hinata cicho.
Shikamaru przetarł blade powieki
— Aż za dobrze — odparł. — Hashiramia dostrzegł
nagle te wszystkie plusy posiadania medyków i zamiast powiedzieć, że daruje mi
ten występek i rozkazać bym więcej tak nie robił, zapragnął, bym przyprowadził
tą „Tajemniczą Osobę Leczącą Jego Ludzi” i zatrudnił ją na stałe w rezydencji.
Wszyscy zamilkli, wstrzymując oddech. Nara
przyłożył ręce do twarzy, nie chcąc na nich patrzeć. Dłonie Sakury zaczęły
drżeć, więc szybo zacisnęła je w pięści. Patrzyła na swoje białe knykcie.
Ona miała zjawić się na powierzchni?
Pracować w najbardziej niebezpiecznym miejscu na
świecie?
Znajdować się w jednym budynku z człowiekiem, który
ukradł jej serce i cisnął nim o ziemię?
Nie... Ja nie
chcę.
Tak mocno
tego nie chciała, że w jej gardle pojawiła się gula rozpaczy. Ale czy ma jakieś
inne wyjście?
Cisza darła jej nadzieję na cienkie kawałki. Więc
wszyscy zrozumieli... zrozumieli, że będzie musiała odejść i służyć Hashiramie.
Będzie musiała ich zostawić i walczyć o każdy dzień na powierzchni. Nikt nie
podał żadnej alternatywy...
— Pójdę — szepnęła ochryple, niepewnie patrząc na
Shikamaru. — Pójdę z tobą do Hashiramy. Potrzebuje tylko trochę czasu, na
spakowanie sprzętu. Kiedy...
— Nie! — krzyknął Lee wstając gwałtownie. — Sakura
nie może od nas odejść. Jest naszym jedynym medykiem. Nie poradzimy sobie bez
niej.
— Lee ma rację — odezwał się Yamato.
— Mogę przychodzić na moje nocne dyżury —
oznajmiła Sakura spokojnie. — Przecież wejście do kryjówki istnieje również z
siedziby. Wystarczy, że będę się skutecznie wymykać. — Wzruszyła ramionami. —
To dla mnie nic trudnego.
Nie licząc
tego, że będę musiała przedostać się przez skrzydło Sasuke...
— A kiedy będziesz spała? — zapytał Kakashi surowo.
— Sakura musisz myśleć o podstawowych potrzebach twojego organizmu. Jeśli
przychodziłabyś do poddanych Hashiramy wykończona nie wykonywałabyś swojej
pracy jak należy, a wtedy słono byś za to zapłaciła. Też uważam, że oddanie ciebie
w ręce pierwszego Hokage jest mało rozważne. Obawiam się jednak, że
niezbędne... Shikamaru, czy istnieje jakieś inne wyjście z tej sytuacji?
Nara pokręcił głową.
— Nie wydaje mi się.
— Dobrze – powiedziała znów Sakura. — Mówiłam już,
że się zgadzam.
— Tylko, że wtedy my będziemy pozbawieni medyka — zauważył
Gaara.
— Będę przychodzić na nocki — powtórzyła Haruno.
—
Na to również nie możemy się zgodzić.
Sakura zagryzła wargę i wymieniła szybko
spojrzenie z Ino.
— Mamy jeszcze…
— Jest gorzej — wychrypiał Shikamaru rozpaczliwie.
— Madara się dowiedział.
Haruno zamilkła, wdzięczna, że przerwał jej w
połowie zdania.
— Po zastanowieniu stwierdził, że to doskonały
pomysł. Też zapragnął mieć medyka, który będzie na jego wyłączność. — Odchrząknął.
— Chce kobietę. Podejrzewam, że domyślicie się, co zamierza z nią robić…
Sakura westchnęła… będzie musiała poradzić sobie
jakoś z nim poradzić.
— Jestem wystarczająco dobra, by służyć dwóm
osobom jednocześnie. Nie zamierzam spełniać zachcianek Madary, ale mogę leczyć
jego ludzi i… — wzdrygnęła się — jego.
— Nie rozumiesz. — Nara pokręcił głową. — Tu
chodzi o reputację. Wiecznie prześcigają się w tym, kto jest prawdziwym władcą.
Do tej pory Madara nie brał Hashiramy za godnego przeciwnika w kwestiach
politycznych, ponieważ ja wykonywałem jego prace. Teraz, gdy dowiedział się, że
Hashirama będzie miał własnego medyka, oznaczałoby to, że Madara jest w czymś
gorszy. A tak być przecież nie może. Oni nie chcą jednej osoby do dzielenia
się, nawet, jeśli wykonywałaby wszystko bez zarzutów. To jest rywalizacja.
— Zatem potrzebujemy dwóch medyków… — Gaara
zamyślił się. — Ale skąd mamy wziąć kolejnego?
Ino szybko spuściła wzrok, a Sakura poczuła jak
narasta w niej strach.
— Trzech… — sprostował cicho Shikamaru.
—
Więc Sasuke też zapragnął mieć kogoś na swoje rozkazy!? — wybuchnęła, nie
zdając sobie sprawy, że pierwszy raz od roku wymówiła jego imię. W jej ustach
nadal nie brzmiało ono dostatecznie źle. Nadal miało w sobie nutę słabości.
Postanowiła to szybko nadrobić. — Najpierw mordują ich wszystkich, a potem
zmieniają zdanie!? Jak chore to jest! Nie można tak po prostu kierować się
kaprysami. Postanowili zamordować każdego leczącego ninja, więc nie powinni
mieć nadziei, że kiedykolwiek jakiegoś dostaną. Owszem, mamy trzech medyków! I
nie powinni dostać żadnego z nich. Nie zasługują choćby na nasze spojrzenie nie
mówiąc o usługiwaniu im. Idę ja i nie ma mowy bym pociągnęła za sobą więcej
osób.
— Nie ma innego wyjścia! — krzyknął Shikamaru —
Myślisz, że nie próbowałem? Myślisz, że nie przewidziałem twojej odpowiedzi?
Chcą trzech medyków! Madara nie zamierza się niczym dzielić, a żyć z myślą, że
ktoś ma więcej od niego nie może. Zabije cię nim zdążysz wyleczyć pierwszego
rannego!
— Jeśli mnie zabije, to wtedy wszyscy będziemy
mieli spokój!
Nara zaniemówił, tak samo jak reszta zebranych.
Policzki Haruno zrobiły się czerwone ze złości;
nawet nie zdała sobie sprawy z tego, kiedy wstała. Oddychała ciężko.
— Sakura, nie żyjesz tylko dla siebie — powiedział
Kakashi bezbarwnie. — Nikt tutaj nie ma zamiaru wydać cię na pewną śmierć.
Sakura Prychnęła, odgarniając włosy za ucho
— Całe życie składa się z poświęceń — oznajmiła,
starając się nie patrzeć nikomu w oczy. — Szczególnie życie ninja.
— Najlepiej będzie, jeśli zrobimy tak jak mówi
Shikamaru — powiedział Gaara poważnym tonem, ignorując słowa Sakury. — Mówiłaś,
że jesteśmy w posiadaniu jeszcze dwóch medyków – zwrócił się do niej. — Kim oni
są?
Sakura prychnęła krzyżując ręce na piersi.
— Nie ma mowy, że wam to zdradzę — fuknęła. — To
zbyt niebezpieczne.
— Nie mamy innego wyjścia.
— Oczywiście, że macie, możecie…
— Nawet o tym nie wspominaj – uciął Kakashi. – Już
ustaliliśmy, że ta opcja nie jest nawet brana pod uwagę.
— Przepraszam. — Uwagę wszystkich przykuł cichy,
pełen skruchy głos Nary. — To wszystko moja wina. To przez to, że ich nie
przypilnowałem, byłem ślepy na ich poczynania. Gdybym rozegrał to inaczej,
zdążył ich uciszyć, zanim cokolwiek dostałoby się do Hashiramy, gdybym
tylko mógł cofnąć czas…— Jego głos się załamał, zacisnął mocno powieki.
— Widzę, że pewna beksa znów nam się rozkleja —
głowy wszystkich poderwały się w stronę drzwi wejściowych. O framugę drzwi
opierała się wysoka blondynka z zadziornym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
— T-temari — wyjąkał Gaara zaskoczony, zrywając
się na równe nogi i obserwując siostrę wielkimi oczami.
— Witaj braciszku — przywitała się jak gdyby nigdy
nic. — Widzę, że tutaj też ci się powodzi.
Z gracją przemierzyła pokój, zatrzymując się przy Shikamaru
i kładąc mu dłoń na plecach. Pochyliła się nad jego uchem.
— Weź się w garść — szepnęła — Dobrze wiesz, że
użalanie się nad sobą w ogóle nam nie pomoże.
Shikamaru wyprostował się, patrząc na blondynkę.
Po chwili jego wzrok znów stał się spokojny, a oddech unormował się.
Temari posłała my lekki uśmiech i spojrzała na pozostałych.
— Nigdy nie chciał mnie ze sobą zabrać na te wasze
spotkania — poskarżyła się słabo — Mówił, że to zbyt niebezpieczne, że mogłabym
mieć przez to kłopoty. Jak widać nic mi nie jest, a śledzenie go opłaciło się w
stu procentach. Miałam pewien problem w znalezieniu miejsca waszych narad, ale dałam
radę. — Uśmiechnęła się szeroko. — Miło was wszystkich widzieć.
Sakura nie zamierzała milczeć jak jej
przyjaciele, ale od razu dowiedzieć się jak najwięcej.
— Sai? – zapytała z nadzieją. — Czy Sai też
zamierza nas odwiedzić?
Każdy z osobna został poinformowany o tym, kto
ocalał na wojnie, dlatego nikt nie był zdziwiony jej pytaniem.
— Ma za dużo na głowie — powiedziała Temari. — Nałożono
na niego natłok ważnych obowiązków. Ledwo daje radę.
Haruno uśmiechnęła się smutno, ukrywając zawód, który
poczuła.
— Możecie powiedzieć, o ilu rzeczach poinformował
was Shikamaru? Ostatnio lubi wszystko owijać w bawełnę.
— Ustaliliśmy, że będę służyła jako medyk
wszystkim trzem władcom — oznajmiła Sakura spokojnie.
Kilka osób wzięło głęboki oddech by gorąco
zaprzeczać jej słowom, ale pierwsza była Temari .
— Wykluczone — powiedziała. — Madara musi dostać,
czego chce. Pewnie ta beksa nie powiedziała, że grozili nam śmiercią. Jeśli nie
przyprowadzimy im trzech medyków na jutro to zabiją mnie, Shikamaru i Sai’a, a
Kurenai i jej dziecko wyrzucą na ulicę. Przedtem pewnie zostaniemy poddani
torturom, bo będą chcieli wiedzieć, gdzie się ukrywa nasz tajemniczy lekarz. My
nie puścimy pary z ust, ale wtedy przyjdzie kolej na poddanych Hashiramy, a oni
mogą już nie być tacy lojalni. Znajdą was i zabiją w przeciągu tygodnia.
Wypowiedź blondynki sprawiła, że po plecach Ino
przebiegł dreszcz przerażenia.
— Ja też pójdę — odezwała się. — Sakura szkoliła
moje umiejętności przez lata, które tu spędziliśmy. To ja jestem drugim
medykiem.
Haruno popatrzyła na nią z niedowierzeniem.
— Ino, nie musisz…
— Muszę i dobrze o tym wiesz — przerwała jej
ostro.
— J-ja też — nieodzywająca się do tej pory Hinata
zabrała głos. — Również uczyłam się u Sakury.
Haruno ogarnął strach. Nie, tak być nie może. Ona
sama mogła znieść wszystko, co szykował dla niej los, ale nie chciała wciągać w
to innych. Gdy już się przyznały, nie miały żadnego innego wyjścia. Osunęła się
po ścianie z tępym wzrokiem. Teraz musi zrobić wszystko by to na nią trafił
Madara. Chociaż tyle…
Yamato zrobił wielkie oczy.
— Wy jesteście medyczkami? — zapytał zdziwiony. —
Kiedy znalazłyście czas na treningi? Przecież opanowanie podstawowych
umiejętności wymaga mnóstwa tygodni ciężkiej pracy.
— Gdy tylko nadarzyła się wolna chwila —
powiedziała obojętnie Ino. — Przy różnych codziennych czynnościach również
można ćwiczyć.
— Nasz poziom może i odbiega od umiejętności
Sakury, ale poradzimy sobie — dodała Hinata.
Haruno jęknęła. Żałowała, że nauczyła je
medycznego ninjutsu.
— Zatem jeśli wszystko zostało już wyjaśnione… –
szepnęła Temari niemrawo — Powinniśmy zacząć przygotowania.
— Przygotowania? — powtórzyła niczym echo Sakura.
Blondynka uśmiechnęła się lekko.
—
Przecież nie pokażemy was od tak po prostu. Od razu by rozpoznaliby, kim
jesteście i nie byłoby za ciekawie. Musimy diametralnie zmienić wasz wygląd. — Jej
uśmiech się poszerzył. — Ale to już zostawcie mnie.
Witam, witam :D Jak widzicie zawitał rozdział drugi, do którego miałam wiele obaw. W sumie nadal mam.
Dziękuję za komentarze! Są piękne, motywują mnie do pisania. Dzięki nim rozdziały pojawiają się w
miarę szybko, a nie raz na dwa miesiące. Jestem bardzo wdzięczna Miliko za pomoc w doprowadzeniu bloga do dobrego
wyglądu. Prawdopodobnie gdyby nie ty to do tej pory raziłabym wszystkich po
oczach.
Liczę na
wasze szczere opinie,
Pozdrawiam!
Hej! Nowy rozdział- w końcu się doczekałam! Tzn. masz dosyć szybkie tempo wstawiania, tylko po prostu nie mogłam się doczekać i żyłam w "męczarniach" ^^.
OdpowiedzUsuńOd czego tu zacząć... Wiem! Niepotrzebne są Twoje obawy do rozdziału. Po pierwsze to Twoje opowiadanie, więc fabułę możesz pokierować jak chcesz, bez względu na czytelników. Ich opinia jest ważna, ale nie mogą Ci mówić co masz robić. My jesteśmy tu po prostu od komentowania tego co TY chcesz nam przekazać. Gdybyś robiła tak jak chcą inni, to pisanie opowiadania chyba minęło by się z celem, nie sądzisz? Bardzo pozytywnie zaskoczyłaś mnie takim obrotem spraw- nie spodziewałam się takiego i chyba nie ma osoby, która potrafiłaby przewidzieć powyższe wydarzenia. Potrafisz zaskoczyć i zaciekawić czytelnika, naprawdę ;)
Co do samego rozdziału... Akcja dzieje się rok po poprzednich wydarzeniach. Rok to jednocześnie dużo i mało czasu w tym przypadku. Czemu? Kryjówka funkcjonuje w sumie 5lat, w tym rok z pomocą, która w porównaniu z 4 latami ukrywania się nie jest długa. Ale jak na rok działań potajemnych, to dosyć długo zajęło ludziom Hashiramy na zorientowanie się w całej sytuacji, chociaż to było wiadome, że się kiedyś wyda.
Rozdział trzymał w napięciu. Na zmianę raz mi było żal Sakury, a potem Shikamaru. Biedna musi się poświęcić, a Nara czuje się okropnie winny. Do tego dochodzą Ino i Hinata- po blondynce można było się spodziewać medycznego ninjutsu tak jak w anime, po Hinacie mniej, ale oczywiście ja niczego się nie domyśliłam. Za to zyskałam odpowiedź na pytanie zadane w poprzednim komentarzu, odnośnie medyków.
Tak w ogóle, gdy Shikamaru ogłosił, że Madara też chce lekarza, to drogą logicznego myślenia,nie doszłam do wniosku, że Sasuke też takiego chce i byłam tak samo zaskoczona jak Sakura, gdy ten powiedział o trzech xD Sam Shikamaru miał dużo szczęścia, bo nikt poza Sakurą nie wiedział o pozostałej dwójce.
Ciekawość mnie zżera, do którego władcy, która trafi. Jest tyle możliwości... Obstawiam tak: Hashirama- Hinata, Madara- Ino i Sasuke- Sakura. Wtedy droga do SasuSaku byłaby najłatwiejsza, chociaż i tak ciężko mi teraz ocenić gdzie które trafią, bo będą miały zmieniony wygląd.
Właśnie, Temari! Rozbawiła mnie jej uwaga na temat Nary. Beksa :) Pewnie u Ciebie też mają się ku sobie.
Wiem, że pytanie trochę niewiadomo skąd wzięte, ale zastanawia mnie, czy Sakura posiada pieczęć Byakugo? Mój tok myślenia jest dziwny i czasem mnie ponosi wyobraźnia- pomyślałam sobie, że jeśli taką ma to pewnie Hashirama będzie chciał mieć Sakurę, bo on też coś takiego posiada i nawet w mandze dodał jakiś komentarz, gdy Sakura ją aktywowała. A wnioskuję, że czytasz mangę, skoro Sakura wspominała walkę, która w anime jeszcze się ne wydarzyła. Z góry przepraszam jeśli coś o tym wspominałaś, a ja przez moje roztrzepanie tego nie zauważyłam.
No cóż to chyba koniec mojego komentarza. Pewnie coś jeszcze miałam napisać, ale ja zawsze sobie przypominam po fakcie... Wspomnę jeszcze o wyglądzie bloga- czcionka po pomniejszeniu jest ok, a kolor też mi pasuje. Ogólnie lubię czerwony, dlatego nawet wcześniejszy odcień mi nie przeszkadzał, a ten teraz przypomina mi ściany w moim pokoju :) Z niecierpliwością czekam na nexta! Podrawiam i weny życzę!
Czy Sakura ma pieczęć Byakugo hmm... na pewno ma, w końcu aktywowała ją podczas wojny, ale u mnie w opowiadaniu, nie jest ona ciągle widoczna na jej czole. Kurcze, możliwe, że to się mija z sensem posiadania tej pieczęci, w końcu Tsunade miała ją cały czas. Załóżmy, że Sakura nauczyła się ją ukrywać, albo nadała jej taki sam kolor jak jej skóra :P
UsuńDzięki za komentarz i w sumie masz rację jeśli chodzi o moje opowiadanie :) Co prawda bardzo przejmuję się zdaniem innych, ale będę pisać co mi w głowie siedzi, zgodnie z określonym planem, a nie tak by wszystkich zadowolić :D
Pozdrawiam i wysyłam buziaki :*
Witaj!
OdpowiedzUsuńNa wstępie od razu chcę Ci powiedzieć, że robi się coraz ciekawiej! Naprawdę. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, w ogóle wyobraziłam sobie, że Sasuke w końcu odkryje kryjówkę Sakury i reszty, ale nie wpadłam na to, że nagle wszyscy władcy zapragną mieć medyka.
Rozdział nie jest krótki, ale za długi też nie, co według mnie jest cudowne, bo nie wyjawiłaś za wiele, a pozostał taki znak zapytania w mojej głowie: "Co będzie dalej?"
Tak jak wspominałam pod rozdziałem pierwszym, jestem pod wrażeniem Twojego stylu pisania, i tak jak wcześniej- zazdroszczę!! :) No i najważniejsze, nie mogę doczekać się reakcji Saska gdy dowie się kto jest medykiem phihihi ^^
Dużo weny, pomysłów ci nie życzę, bo masz ich aż nad to :P
Pozdrawiam :*
Hehe z tymi pomysłami to też czasami trudno :P Nie masz mi czego zazdrościć, bo jak już pisałam wcześniej Twój styl pisania jest super :D
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
Nie domyślałam się, że sprawy przybiorą taki obrót. Zaskoczyłaś mnie, oczywiście pozytywnie ;)
OdpowiedzUsuńTak jak osoba powyżej - też myślałam, że Sasuke odkryje ich kryjówkę.
Jestem ciekawa, kto dostanie jakiego medyka, i kiedy Sasuke odkryje, że jednym z nich jest Sakura (mam nadzieje, że szybko, o ile wgl , jednak to zależy od ciebie). Sądzę, że Sakura będzie medykiem Saska, ale możesz nas jeszcze zaskoczyć jak teraz.
Mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybko i pozdrawiam.
Dobrze, że Cię zaskoczyłam ^.^ Mam nadzieję, że następnym rozdziałem również mi się to uda :D
UsuńPozdrawiam i dzięki za komentarz :*
Ciekawie się zapowiada. Jestem pewna, że Sakura na pewno nie trafi do Sasuke bo to by było zbyt oczywiste. Na pewno trafi do Hashiramy albo Madary.
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada, czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam także na mojego bloga:
http://t-m-naruto.blogspot.com/
Pozdrawiam ♥
P.S. Super muzyka, "requiem..." to jeden z moich ulubionych filmów :3
Jejciu *.* Jest coraz lepiej !! Dla mnie rozdział cud, miód XDD Tylko, ja się pytam.... Czy Sakura trafi do Sasuke *.* I po co zmieniać nasze kunoichi ? XD Bo tylko tego nie rozumiem ;) Dzisiaj na krótko ;) bo już późno mniej więcej 01 : 00 XDD A i mam nadzieję wielką, że kolejny rozdział pojawi się szybko, bo z emocji opyliłam już dwie paczki słoneczniku >.< Więc, błagam żeby rozdział pojawił się no wiesz.. niedługo ;33
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, i duuużo weny życzę ;33
Jula Hanare :D
Muszą zmieniać wygląd, ponieważ wszyscy myślą, że one nie żyją. Madara sam ich w końcu "zabił". Gdyby się nagle okazało, że wszystko z nimi w porządku, zaczęłyby się podejrzenia. Po pierwsze: Gdzie ukrywały się przez tyle lat, skoro nikt ich nie rozpoznał. Po drugie: Czy ocalały tylko one?
UsuńAtak Madary trafił w tłum ludzi, dlatego byłoby to nie logiczne gdyby przeżyły tylko trzy dziewczyny. ^.^
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*:*
noo. To ja jak zwykle ze swoim spóźnieniem. Już się zaczynałam martwic, że prędzej opublikujesz kolejny rozdział niż ja napiszę ten komentarz, ale wygląda na to, że jednak mi się uda :D
OdpowiedzUsuńNa początek to chciałabym poruszyc jeden, myślę, że dośc ważny temat. Mianowicie, zauważyłam i to już chyba drugi raz że po tym jak opublikujesz rozdział jest dośc dużo nie domówień. Jak chcesz przykładu, to spójrz na swoją odpowiedź do Jula Hanare. Sądzę, że powinnaś zawrzec w rozdziale, jeden z takich... hmm, określę to 'powtarzającym się akapitem bądź wypowiedzą'.Dla ciebie to się wydaje oczywiste, że zmiana wyglądu jest potrzebna z tego, a nie innego powodu, a dla czytelnika może to już nie byc takie oczywiste. W każdym razie, wydaje mi się, że powinnaś dodac do takich sytuacji chociaż kilka słów wyjaśnienia, a nie uzupełniała potem wypowiedzi w komentarzach. ;)
Znowu muszę stwierdzic, że powaliłaś mnie na kolana. takiego obrotu spraw to chyba nikt się nie spodziewał, ale muszę przyznac, że jest fantastyczny. Tym wspaniałym pomysłem otwarłaś sobie cudowną drogę na kolejne, rozdziały, które możesz poprowadzic w najróżniejsze pomysły jakie sobie wymarzysz. Wielkie brawa dla ciebie za te manewr ; ppp
Szczerze? to pomimo tego iż odpowiedź wydaje się byc oczywista, że Sakura trafi pod skrzydła Sasuke i tam potoczy się ich dalsza historia, to śmiem twierdzic, że nie ułatwisz sobie aż tak tego zadania i jednak upór Sakury doprowadzi do tego iż to właśnie ona trafi w lepkie paluchy Madary.. No ale jak do tej pory jeszcze żadne z moich przypuszczeń się nie sprawdziło, więc zapewne i teraz się mylę.. ale no, może kiedyś się uda i cię rozgryzę ;D
Co do treści, to chyba nie musze się zbytnioo rozpisywac bo jak zwykle jest cudownie, a jeszcze ci woda sodowa uderzy do głowy i w tedy dopiero się porobi ;d
Ale cóż to za komentarz bez odrobiny słodyczy? Więc, tak żeby nie było, że cię tu nie wychwalam to napiszę ci, że uwielbiam sposób w jaki łączysz ze sobą dialogi i opis. Profesjonalnie <3
I po raz kolejny muszę przyzanc, że na sam koniec cudownie umiliłaś czytanie, tyle że nie tekstem, a cudownym kolejny artem. Jejuuuu.. znajdowanie takich cudownych obrazków to chyba twój kolejny talent ;3
a co do twoich GŁUPICH obaw. to nie masz się czym martwic, myślę, że nawet jeśli komuś nie spodoba się to w jaki sposób to rozegrałaś to i tak nikt nie przestanie czytac, no bo w końcu czemu ktoś miałby pozbawiac się takiej przyjemności ;)
Buziaki ; ****
Hej ^^, mam wrażenie, że ten rozdział jest jeszcze lepszy od wcześniejszych. Jak ty to robisz? Przyznaj się xD.
OdpowiedzUsuńCały opis ich podziemnego życia, jak leczą rannych itd. wspaniały ^^. Oj biedna Sakura, tak ją przemęczają. Nawet ją u ciebie polubiłam, co mi się rzadko zdarza, bo uważam ją za strasznie denerwującą postać xD.
No, ale wracając do tematu ... Ciekawa sprawa z tymi medykami. Hmm ... jeśli miałabym obstawiać, kto do kogo trafi, to Hinata byłaby u Hashiramy, eee ... Sakura u Madary, bo nie może być u Sasuke, za łatwe by to było chyba, a więc Ino zostaje najmroczniejszy władca. Heh, na pewno nie trafiłam, ale co tam :D.
Aż dziwne, że Madara tak się obija. No, ale cóż przeżył już dostatecznie dużo przygód i należy mu się wymarzony odpoczynek xD.Dalej nie wierzę, że zrobiłaś z Hashiego takiego zdrajce. No, ciekawe jak to się dalej potoczy ...
Och, jaka urocza była ta scena z Temari i Gaarą <3.
Tak BTW to słabo ukrytą mają tą kryjówkę, jak udało się blondynce tak szybko ją znaleźć. Dziwię się, że Sasek jeszcze się nie z czaił, iż jakaś grupka rannych przechodzi regularnie przez jego rezydencje xD.
To by było na tyle moich rozkmin. Swoją drogą to masz talent do znajdowania pięknych obrazków. Kolejna bardzo ważna umiejętność, która u mnie jest na poziomie znikomym -.-
Pozdrawiam, willownight :*