Kolejny dzień,
mający nie różnić się od poprzedniego. Te same uczucia, te same pragnienia, ci
sami ludzie. Żyjąc w zamknięciu niewiele można zdziałać. Pozostają marzenia,
które i tak nigdy nie ujrzą światła dziennego. Codzienne czynności z każdą
godziną traciły swój sens. Jeśli się stąd nie wydostanie… Ale przecież nie może
tak o tym myśleć. Nie powinna. Mogła skończyć dużo gorzej. Tutaj przynajmniej
jej ciało należało do niej, a pracowała tylko z chęci niesienia pomocy, z
własnej woli. Tak naprawdę skończyła dużo lepiej niż inni. Nie miała prawa
żądać wolności, a przynajmniej nie tej całkowitej.
Jej kroki
odbijały się echem od wysokich ścian podziemia, przez co uczucie odizolowania
napierało na nią jeszcze mocniej. Na końcu długiego korytarza ujrzała plamkę
światła, która z każdym krokiem powiększała się. Rozświetlając mrok, dawała
śmieszną nadzieję. Jednak zawsze, gdy przez nią przechodziła, znajdowała się
tylko w kolejnym pomieszczeniu. Niewielkim, zimnym, zamkniętym przez cztery
ściany i niekończący się sufit. Po plecach przebiegły jej dreszcze, jak zawsze,
gdy pojawiała się w codziennym miejscu pracy.
Może to przez
chłodne metalowe meble, lśniące w jasnym świetle jarzeniówki?
Kto wie… Była
jedynie pewna, że nigdy nie poczuje się tu dobrze. Tyle obietnic zdążyła złożyć
w tym pomieszczeniu i tyle samo ich złamała. Żyli w odosobnieniu; w bezpiecznym
zapewnieniu, że nikt nikomu nie zrobi krzywdy. Ludzie tutaj uciekli od
przemocy, więc po co mieliby sami ją tworzyć? Dlatego zawsze przychodzili
do niej starcy, schorowani, często niezdolni do jakichkolwiek prac. Z kolei
zapasy żywności kurczyły się z dnia na dzień, pomimo tego, że wszyscy pracowali
po dwanaście godzin dziennie. I wtedy ona dostawała rozkazy. Miała usypiać
ludzi, którzy nie byli przydatni. Zawsze obiecywała im, że wszystko będzie w
porządku, a ona ich wyleczy, zaopiekuje się. Z każdym takim słowem, z każdym
kłamstwem czuła się jakby coś jej odbierano. Własną dumę, wrażliwość,
współczucie. Wiedziała, że robienie tego wszystkiego było konieczne, lecz tak
nieludzkie. Instynkt, chęć przetrwania wzięły górę.
Obejmując
obojętnym wzrokiem szarą komodę, zastanawiała się, kogo tym razem będzie
musiała pozbawić życia, jednocześnie prosząc, gdzieś głęboko w duchu, po cichu
o jakąkolwiek zmianę na lepsze. Podeszła do komody powolnym krokiem wspinając się
na palce by sięgnąć po grubą księgę z pożółkłymi kartkami. Na jej grafitowej
okładce lśniły złote litery, układające się w napis „Encyklopedia medyczna”.
Znała ją na pamięć. Każdą stronę, każde słowo, nazwę każdej choroby, sposoby
ich leczenia, skład odtrutek, lekarstw. Pomimo tego usiadła przy metalowym
stole i otworzyła książkę na pierwszej stronie, po raz kolejny studiując jej
zawartość. Encyklopedia pachniała kurzem i papierem. Lubiła ten zapach. Był
kojący, znajomy, znała go za czasów, gdy wszystko było w porządku. Już dawno
przestała czuć smutek wspominając poprzednie lata. Zdała sobie sprawę, że
opłakiwanie ich było bezsensowne. Musiała się skupić na przyszłości.
Przyszłości, która zaprowadzi ją do nikąd.
Czas mijał, a
ona wciąż znajdowała się w tej samej pozycji, regularnie przewracając kartki i
błądząc wzrokiem po znajomych wyrazach. Czyżby ta noc odbyła się bez mordowania
ludzi?
— Straciłaś
czujność, Sakuro. — Usłyszała głos dobiegający z jedynego rogu pokoju, do
którego nie docierało światło.
Gwałtownie
zerwała się na równe nogi, kierując dłoń ku saszetce z bronią. Uważnie
wpatrywała się w miejsce, z którego dobiegł głos.
Wróg, teraz?
Jak się tu dostał, skąd znał jej imię? Dlaczego pojawił się właśnie tutaj?
Z ciemności
wyłoniła się znana jej sylwetka mężczyzny. Jego długie włosy w kolorze ciemnego
hebanu jak zawsze były spięte w wysoką kitkę, a bystre oczy szybko ilustrowały
otoczenie. W uszach pobłyskiwały mu srebrne kolczyki, podkreślając jego
swobodny styl bycia. Wetknął dłonie w kieszenie czarnych spodni, kończących się
w połowie łydek. Dalej jego nogi otaczała szara siateczka, zrobiona z tego
samego materiału, co obcisła koszulka, którą miał na sobie. Na stopach nosił
masywne sznurowane buty z grubym podbiciem, a na biodrach szarą przepaskę z
zielonym znakiem klanu Nara. Całość dopełniała ciemna kamizelka, zapinana na
suwak. Sakura jeszcze nigdy dotąd nie widziała tego typu stroju. Definitywnie
był komuś podległy. Komu?
— Shikamaru —
powiedziała pewnie, starając się ukryć zdziwienie.
— Nie
przypuszczałem, że jeszcze żyjesz — oznajmił z lekkim, ale szczerym uśmiechem.
Jednak ona nie
traciła czujności. Widziała sakiewkę z kunaiami przy jego pasie. Miał ze sobą
broń, on również jej nie ufał. Niestety nie udało jej się ukryć błysku radości
w oczach. Chłopak, a już raczej mężczyzna był jednym z jej najbliższych
przyjaciół. Przez cztery długie lata myślała, że na zawsze go straciła.
— To samo
mogłabym powiedzieć o tobie — odrzekła ostrożnie, nie ruszając się z miejsca.
— Zatem oboje
byliśmy w błędzie.
Przez chwilę
stali w milczeniu, uważnie przyglądając się sobie i zmianom, które w nich
zaszły wraz z upływem lat. Rysy Shikamaru wyostrzyły się. Miał wysokie kości
policzkowe, wąski prosty nos i te same ciemne oczy. Stał się bardziej
muskularny, oraz urósł kilka centymetrów. Sakura z kolei w dalszym ciągu była
niska i delikatna. Miała mleczno białą skórę bez, małe usta, duże szmaragdowe
oczy, do tej pory matowe, teraz błyszczały radośnie. Jej jasno różowe włosy,
kiedyś krótkie, teraz zaplecione w dobierany warkocz sięgający za łopatki.
Shikamaru
westchnął
ciężko.
— Sakuro,
spójrz, co robimy. Mierzymy siebie wzrokiem niczym dwa wrogie psy. Nie tak
powinno wyglądać nasze spotkanie.
Dziewczyna
zagryzła lekko dolną wargę. Zaufać, czy nie?
Spojrzała mu
prosto w oczy. Wydawał się szczery, ale wiedziała, że potrafił dobrze grać.
Widocznie musiała zdać się na instynkt.
— Złóż broń —
powiedziała cicho. — Połóż ją na ziemi i kopnij w moją stronę. Shikamaru powoli sięgnął do saszetki z
kunaiami i odpiął ją od swojego pasa, a następnie opuścił na podłogę.
Wiedziała, że mógł właśnie wymyślić dwieście innych wyjść awaryjnych, albo użyć
cienia by ją błyskawicznie unieruchomić. Jednak do tej pory tego nie zrobił,
musiała zaryzykować. Zresztą nie miała innego wyjścia. W zamkniętym terenie
walka z Shikamaru nie miała żadnego sensu. Na pewno by przegrała.
Mężczyzna
kopnął saszetkę w jej stronę. Sakura nadepnęła na nią mocno i jednym ruchem
przesunęła, dalej, za siebie. Broń uderzyła w ścianę podzwaniając cicho.
Co teraz?
Zaatakuje?
— Jeśli
chciałbym cię zabić, zrobiłbym to z ukrycia, wtedy, kiedy nie zdawałaś sobie
sprawy z mojej obecności. Dobrze wiesz, że unikam kłopotliwych sytuacji.
Było w tym
trochę racji.
— Może najpierw
chciałeś, żebym cię zobaczyła?
— Jaki miałbym
z tego pożytek? Poczucie satysfakcji? A może kierowały mną jakieś inne, ukryte
cele? Przestań być tak podejrzliwa. Wszystko ci wyjaśnię, ale musisz obdarzyć
mnie, chociaż minimalnym zaufaniem.
Sakura przez
chwilę rozważała jego propozycje. Zjawił się tu tak nagle, żywy, zdrowy, pod
panowaniem nieznanego jej hokage. Lecz nie zachowywał się wobec niej wrogo.
Wprost przeciwnie. I w końcu był jej przyjacielem; przyjacielem, za którym
bardzo tęskniła. Jeśli dziewczyna podejmie walkę, zginie.
Jednym prostym
gestem, pokazała mu, jaką podjęła decyzję. Był to ruch, który wiedziała, że
wykona, gdy tylko go ujrzała. Podeszła do niego i objęła ramionami jego szyję,
przytulając mocno.
— Tak się
cieszę, że żyjesz — szepnęła zdławionym głosem.
Shikamaru
niepewnie objął ją w pasie, wzdychając z ulgą.
Shikamaru
uśmiechnął się lekko, gdy już się od siebie odsunęli.
— Takiego
powitania też się nie spodziewałem.
Dziewczyna
odwzajemniła uśmiech i skrzyżowała ręce na piersi. Po chwili spoważniała.
— Powiedz mi
teraz jak to się stało, że przeżyłeś? Myślałam, że zabił wszystkich shinobi
uczestniczących w wojnie.
Na twarz
Shikamaru wpełzł niemiły grymas.
— Wolałbym, by
rzeczywiście tak zrobił. Mnóstwo ludzi zginęło, Sakuro, ale z tego akurat
zdajesz sobie doskonale sprawę. Zabił tylko tych… nieprzydatnych, słabych.
Sakura
zmarszczyła brwi. Czym różni się to, co robiła ona z tym, co uczynił Madara? Przecież
też uśmiercała ludzi niezdolnych do jakiejkolwiek pracy.
— Pomyśl, co w
mniemaniu najsilniejszego shinobi tego wieku oznacza słowo „słaby”.
— Och… —
wydusiła tylko, przykładając dłoń do ust.
— Na moich
oczach zabił Kibe, Ten Ten, Shino, Gaia… Chojiego. Byłem przekonany, że reszta
też zginęła, ale teraz już nie jestem tego tak pewny. Mnie uratowała tylko
pieprzona inteligencja. Teraz siedzę po uszy w jakiś papierach, wysyłam ludzi
na pewną śmierć, gaszę powstania, do których sam chciałbym dołączyć.
— Dlaczego to
ciągniesz? — zapytała. — Dlaczego po prostu nie uciekniesz, nie pomożesz innym?
— Gdybym mógł. —
Westchnął ciężko. — Jeśli tylko moje życie byłoby wtedy zagrożone, uciekłbym
natychmiast. Dużo się zdarzyło przez te cztery lata. Dzieciak Kurenai i Asumy
bardzo wyrósł. — W jego oczach pojawiła się radość. — Nie mogę go tak zostawić,
tak samo jak jego matki. Myślę, że Temari też by się wkurzyła. — Zaśmiał się
cicho. — Jest dosyć nerwowa.
Więc oni
również przeżyli! Sakura ucieszyła się w duchu z dobrych wiadomości, lecz nie
mogło jej opuścić dziwne uczucie. Po chwili zrozumiała swój niepokój.
— Dlaczego
zostawił przy życiu syna Asumy?
Shikamaru
skrzywił się.
— Chcą szkolić
przyszłych poddanych. Wszystkie dzieci z dobrych klanów zostały pozostawione
przy życiu. Nie można tego samego powiedzieć o ich rodzicach. Zamordowali ich,
niektóre dzieci trafiły do siedziby ubrudzeni krwią własnych mam.
Tragiczny widok…
— Dlaczego
więc…
— Kurenai?
Sakura
niepewnie przytaknęła.
— Nie
uwierzysz, ale to dzięki Sasuke*. Tak naprawdę, to jedyna rzecz, którą mu zawdzięczam.
Dziewczyna
wstrzymała oddech
— Dzieciak
uczepił się jego ramienia, kiedy mierzył kataną w Kurenai. Widocznie okazał —
zaśmiał się gorzko — miłosierdzie? Współczucie? Kto wie?
Wzruszył
ramionami.
— Dlaczego
Sasuke miałby ją zabić? — zapytała, wiedząc, że nie chce znać odpowiedzi.
— Sakura, czy
zdajesz sobie sprawę, jak dokładnie zakończyła się ta wojna?
Haruno objęła się
ramionami. Skierowała puste spojrzenie na otwartą encyklopedię medyczną,
przechylając głowę w bok. Zacisnęła usta w cienką kreskę.
— Po tym jak…
kiedy… — Zaczęła się jąkać, więc szybko odchrząknęła. — Gdy zobaczyłam, że
Naruto… nie żyje, wiedziałam, że wojna jest przegrana. Nie widziałam jak
zginął, ale to chyba nawet lepiej. Później Madara wprowadził swój atak.
Podejrzewam, że miał on zabić jak najwięcej osób. Dzięki Katsuyu udało mi się
ochronić ludzi znajdujących się najbliżej mnie. Zanim kurz zdążył opaść, a on
zobaczyć, co zrobiłam, wyciszyłam funkcje życiowe tylu osobom, na ile starczyło
mi chakry. Upadli na ziemię, wyglądało to tak jakby zostali zabici przez jego
atak. Sama też straciłam równowagę, wykończona przez jutsu. Leżałam tam z
zamkniętymi oczami, nie wiem ile czasu. Słyszałam płacz, krzyki, błagania. Ale
wszystkie te dźwięki się ze sobą zlewały, nie powiedziały mi nic innego, niż
to, co już wiedziałam. Przegraliśmy wojnę.
Poczuła jak jej
nogi robią się miękkie, niczym zbudowane z waty i wiedziała, że nie da rady
dłużej na nich ustać. Szybko podsunęła sobie krzesło i usiadła na nim opierając
się łokciem o blat. Ręce jej się trzęsły, więc żeby to ukryć natychmiast
skrzyżowała je na piersiach.
Czuła na sobie spojrzenie
Shikamaru. Mężczyzna podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu. Nawet
takie wsparcie bardzo jej się przydało.
— To wszystko,
co pamiętam. Madara zabijający Naruto i pomoc tym ludziom — szepnęła, ale jej
głos wydawał się wprost nieznośnie głośny w tej zalegającej dookoła ciszy. — Co
jeszcze się zdarzyło, Shikamaru?
Zacisnął lekko
dłoń.
— O czym
powinnam wiedzieć?
— To nie Madara
zabił Naruto.
Jej serce
stanęło, źrenice skurczyły się gwałtownie. Błagała w myślach by nie wypowiadał
tego, o czym ona podświadomie wiedziała.
— To Sasuke.
Przez te
wszystkie lata wmawiała sobie, że to Madara był tym, który uśmiercił jej
najlepszego przyjaciela. Prawda okazała się tak gorzka.
— Rozumiem —
rzekła, a jej głos był pewny. Zapadła niezręczna cisza, która nie pomagała jej
pozbierać myśli.
— Kto jeszcze
przeżył? — zapytał Shikamaru, a dziewczyna odetchnęła z ulgą szczęśliwa ze
zmiany tematu. — Wiem tylko o Kakashim i Tobie.
— Nie jest nas
wielu. Przetrwała Ino, Hinata, Lee, Gaara oraz kapian Yamato. Zdołałam uratować
jeszcze Mizukage, ale ona wciąż jest w stanie śpiączki i nikt nie wie czy w
ogóle się obudzi. Brakuje nam funduszy, dlatego zdecydowaliśmy, że damy jej
jeszcze dwa lata. Jeśli nie ocknie się do tego czasu, to będziemy zmuszeni
przestać utrzymywać ją przy życiu. Reszta ocalałych to ninja z różnych nacji.
Nie znasz ich.
— Planujecie
żyć w ukryciu przez kolejne dwa lata?
Sakura
uśmiechnęła się do niego smutno.
— Nie mamy
innego wyjścia, Shikamaru. Jaka przyszłość czekałaby nas na powierzchni?
Kobiety poszłyby w niewole, o ile wcześniej nie zostałyby rozpoznane. A co ma
zrobić Gaara? Jest byłym Kazekage wioski piasku, a wszyscy uważają, że nie
żyje. Pobyt w podziemiach jest lepszy niż życie na powierzchni. Bez przemocy,
gwałtów, niewoli.
— Żyjecie w
niewoli — powiedział Shikamaru głosem przepełnionym irytacją.
Sakura po raz kolejny wzruszyła ramionami.
— W bezpiecznej
niewoli — sprostowała i nagle coś sobie przypomniała — Skąd wiesz o Kakashim?
Mężczyzna
chwycił za krzesło stojące obok i postawił je naprzeciwko Sakury, by następnie
na nim usiąść.
— To on
powiedział mi jak dostać się do waszej kryjówki. Zawarłem z nim pewną umowę i
czekam na jej potwierdzenie. Kazał mi się zjawić w tym miejscu o określonej
godzinie, przedtem informując mnie jak tu dojść i nie wtajemniczając w szczegóły.
Bardzo inteligentnie to rozegrał.
Sakura
zmarszczyła brwi, nagle ogarnęło ją zwątpienie.
— Dlaczego,
przysłał cię do mojego codziennego miejsca pracy? Jakiego rodzaju była to
umowa? — zapytała chłodno, odchylając się na oparcie.
Shikamaru
rozejrzał się po pomieszczeniu.
— To tu
pracujesz? Tak myślałem, że…
— Nie zmieniaj
tematu.
— Ech… dlaczego
się tak od razu denerwujesz? Spokojnie, ze wszystkim zamierzam cię zaznajomić.
W końcu po to tu się zjawiłem.
— Słucham — rzekła, starając nadąć swojej twarzy
stanowczy wyraz.
Nie było to
łatwe po tym jak dowiedziała się, że Sasuke zabił Naruto. Czuła, że jej ciało
było w rozsypce, ale nie mogła pozwolić by ktokolwiek zobaczył ją w takim
stanie.
Shikamaru
naparł mocno plecami na oparcie krzesła i założył ręce za głowę.
— Potrzebny nam
jest medyk. Dobry i od zaraz.
— Nam? —
zapytała zdziwiona, unosząc brwi.
— Dokładnie
oddziałom ninja podlegającym pod panowanie jednego z trzech władców. — Sakura
już otwierała usta by zadać kolejne pytanie, jednak Shikamaru jej na to nie
pozwolił. — W większości to dobrzy ludzie, zmuszeni do walki z powstańcami.
Muszą to robić, tak jak ja są postawieni pod ścianą. Mają swoje rodziny,
dzieci.
— W dalszym
ciągu nie wiem, jaka jest moja rola w tym wszystkim.
— Jak już mówiłem,
ludzie się buntują. Ciągle.
— Bardzo dobrze
— prychnęła Haruno z gorzkim uśmiechem.
— Pomyśl nad
tym, co mówisz. Jeszcze nie zdarzyło się, że powstanie przebiegło pomyślnie dla
jego wykonawców, inaczej mówiąc wszyscy zostali zamordowani. Nie bez większych
problemów, ale jednak.
— Nie
wiedziałam.
Shikamaru
skrzywił się i cmoknął cicho. Po chwili jednak na jego twarz znów pojawił się
spokój.
— Niestety,
taka jest prawda. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ludzie kompletnie
przestali myśleć. To, co robią jest prostą drogą do ich zguby. Do naszej zguby.
Zamiast wszystko dokładnie zorganizować, oni bezmyślnie walczą, kierowani
jedynie złością, nie rozumem. Niestety nigdzie ich to nie zaprowadzi. Armie
wroga są silne, a ja w dodatku jestem ich strategiem.
— Nie możesz
zaplanować ataku tak, by dać powstańcom przewagę?
— I wysłać na
śmierć tych zniewolonych?
Sakura
zacisnęła usta w cienką kreskę. Życie Shikamaru nie było takie proste jak jej
się na początku zdawało.
Nie widziała
żadnego logicznego wyjścia z tej sytuacji.
— Po za tym Ci
wojownicy też potrafią myśleć. Przejrzeliby mnie.
Mężczyzna
sposępniał, przez co jego twarz wydawała się dużo starsza niż w rzeczywistości.
Haruno zdała sobie sprawę, pod jaką presją żył jej przyjaciel. Nie była
pewna czy zdołał przespać, chociaż jedną noc, mając na sumieniu tych wszystkich
ludzi. Zapragnęła go jakoś pocieszyć, ale nie miała pojęcia, jakich słów do
tego użyć. Więc postanowiła milczeć.
Zaśmiał się
gardłowo.
— Życie jest
cholernie niesprawiedliwe — stwierdził nagle.
Sakura
uśmiechnęła się smutno. Wiedziała o tym od dawna.
I znów zapadła
między nimi cisza, podczas której każde z osobna rozmyślało o swoich
problemach.
Sakura usilnie
starała się nie dopuścić do siebie obrazu młodego Uchihy. Pragnęła skupić się
na czymś innym, ale zdanie to zakodowało się w jej pamięci najmocniej i
świeciło własnym blaskiem, odpychając inne myśli.
Sasuke zabił
Naruto.
— Więc dlaczego
potrzebujecie medyka? — zapytała szybko, zaciskając powieki.
Shikamaru,
który do tej pory zapatrzony był jedną ze ścian, ocknął się, mrugając kilka
razy.
— By leczył
wojowników, którzy odnieśli rany powstałe na bitwach — odrzekł spokojnie,
uważnie przyglądając się reakcji Haruno.
— Nie macie od
tego medyków? — zapytała.
— Nasi władcy
nie przejmują się tego typu rzeczami.
— Czegoś tu nie
rozumiem, Shikamaru. Cały czas powtarzasz „władcy”. Myślałam, że podlegacie
tylko Madarze.
Mężczyzna
zmarszczył brwi
— Żyjecie pod
ich główną siedzibą, a nic nie wiecie — westchnął. — Po tym, jak Madara
wprowadził atak, w którym ty uratowałaś tylu ludzi, rozpętało się piekło. Hashirama**
nas zdradził. Okazało się, że wszystko było częścią jakieś pokręconego planu.
Wraz z Sasuke rozprawili się ze wszystkimi bardzo szybko, jeszcze potem
sprawdzając czy na pewno są martwi. Jestem pod wrażeniem, że twoje jutsu było
na tyle silne, by ich zmylić. Zamordowali wszystkich medyków, nie oszczędzając
nawet tych najlepszych. Przedtem rozkazali im, by uleczyli tych, którzy
okazaliby się przydatni. W tym mnie, Temari i Sai’a. Idealny przykład
przedmiotowego traktowania ludzi.
— Sai też żyje?
— zapytała z nadzieją.
Shikamaru
potaknął.
— Widocznie
uznali go za wystarczająco.
Sakura
odetchnęła z ulgą, uśmiechając się szczerze.
— Zatem drugim
władcą jest Hashirama — wywnioskowała.
— Owszem…
jednak jest jeszcze jeden panujący. Zdaje mi się, że podejrzewasz, kim on może
być.
Dziewczyna
zamyśliła się przez chwilę. Możliwe, że był nim brat pierwszego Hokage -
Tobirama Senju, jednak podobno był on dużo słabszy niż Hashirama. Po za tym
trzymał się swoich zasad, to nie mógł być on. Natychmiast wykluczyła również
Trzeciego i Czwartego. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że któryś z nich mógłby
zrobić coś takiego. Pozostaje…
— Sasuke —
wyszeptała z niedowierzeniem.
Shikamaru
przytaknął. Sakura była wdzięczna, że wcześniej postanowiła usiąść, bo była
przekonana, że ziemia osunęłaby jej się spod nóg. Patrzyła na swojego
przyjaciela, starając się odgrodzić bolesne myśli od tych przydatnych. Po jego
minie poznała, że zaraz zacznie ją pocieszać.
— Komu ty
podlegasz? — zapytała szybko, spuszczając wzrok.
— Pierwszemu
Hokage — odparł wstając z krzesła i odwracając się tyłem do dziewczyny.
Kciukiem
wskazał na znak klanu senju znajdujący się na środku kamizelki.
— Ludzie Madary
mają w tym miejscu kółko przypominające Rinnegana, a Sasuke – znak Uchiha —
oznajmił, po czym znów stanął przodem do dziewczyny. — Co z moja propozycją,
Sakuro?
Haruno
przygryzła wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
— Gdzie bym ich
leczyła? — zapytała po chwili.
—
Przyprowadzałbym ich tutaj — powiedział powoli, z lekkim wahaniem.
W oczach
dziewczyny przemknął strach.
— Ludzie
podlegający Madarze mieliby znaleźć się w naszej kryjówce? Nie ma mowy.
— Nie Madarze,
tylko Hashiramie. Przyprowadzałbym tylko zaufanych ninja; nie jestem głupi, nie
zdradziłbym kryjówki swoich przyjaciół, jeśli wiedziałbym, że może im to
zaszkodzić. Jak już wspominałem większość z nich to dobrzy ninja, zmuszeniu do
czynów, których nie chcą wykonywać. Oczywiście, są też tacy, którzy zabijają
niewinnych z uśmiechem na twarzy, ale zapewniam cię, że w moich kręgach jest
ich bardzo niewielu i nigdy nie dowiedzą się gdzie znajduje się wasza kryjówka.
Sakura przejechała dłońmi po twarzy i odgarnęła
zabłąkany kosmyk włosów za ucho.
— Nie wiem,
Shikamaru. —Westchnęła ciężko. — To wszystko wymaga dużo pracy i środków. A my
ledwo wiążemy koniec z końcem. To raczej niemożliwe, bym mogła pomagać tym
ludziom, przykro mi.
Shikamaru
uśmiechnął delikatnie.
— Nie myśl, że
korzyść z tej propozycji nie jest obustronna — powierdział. — W zamian za
leczenie dostarczalibyśmy wam potrzebne do tego rzeczy. I nie tylko. Raz w
tygodniu przynosiłbym jedzenie potrzebne do wykarmienia was wszystkich. Zapewne
robiłbym to nawet, jeśli byś się nie zgodziła. Teraz, kiedy wiem, że
przetrwaliście, zrobię wszystko by wam pomóc. Jednak, Sakuro, proszę. Potrzebny
nam jest medyk.
Haruno
wpatrywała się uważnie w jego czarne, szczere oczy i uśmiechnęła się.
— Niech będzie —
powiedziała.
— Dziękuję —
odetchnął ulgą i złapał za jej rękę, pociągając za nią lekko, by wstała z
krzesła, po czym przytulił ją delikatnie.
Nie była
przyzwyczajona do tego rodzaju podziękowań. Nie wiedziała, czy jej się to
podobało.
— Zmieniłeś się
— rzekła, gdy ją puścił.
— Musiałem —
powiedział, wkładając ręce do kieszeni. — Ciągłe narzekanie tylko pogorszyłoby
moją sytuację.
Nie odpowiedziała. Nie musiała, rozumiała go
doskonale
* Spoiler!!! Aktualnie w anime rozpoczyna się wielka wojna shinobi, a w mandze dzieję się trochę więcej. Sasuke po dokładnym zapoznaniu się z historią jego brata postanowił dołączyć do "tej dobrej strony" na wojnie. I zjawił się na polu bitwy, pomagając swoim przyjaciołom. U mnie nastąpiła lekka modyfikacja tego wszystkiego.
** Spoiler number DOS! Hashirama wraz z pozostałymi kage został wskrzeszony przez Orochimaru ( który jednak żyje) techniką Edo Tensei, po to by Sasuke mógł się dowiedzieć wszystkiego o Itachim oraz Madarze. Wszyscy kage postanowili dołączyć do bitwy (ku zadowoleniu Madary) i pomóc "tym dobrym". Jak widać również lekko zmieniłam to wszystko sprawiając, że Hashirama stał się zły.
Wstawiłam prolog na szybko, dlatego dopiero teraz udało mi się wszystko poprawić i wytłumaczyć. Proszę o wasze opinie na jego temat, bo szalenie mnie one ciekawią. Buziaki!
Zapowiada się ciekawie :D Weny życzę i czekam na Rozdział 1.
OdpowiedzUsuńAle długaśny rozdział! A jaki ciekawy! :D
OdpowiedzUsuńNo więc od początku, bardzo oryginalny pomysł, w życiu bym nie spodziewała się tego, że Hashirama stanie się zły,a Sasuke zabije Naruciaka. I ty gadasz, że ja źle zrobiłam rozdzielając Hinate z nim, a ty to co?! xD
Może stworzysz osobną zakładkę na "Bohaterowie", czytelnicy po jakimś czasie lubią do niej wracać (no dobra, przynajmniej ja xD) a szukanie w archiwum może być męczące :)
Pozdrawiam i życzę weny na następny rozdział, który mam nadzieję pojawi się szybko :)
Ale u Ciebie żyje i jest po prostu mega zazdrosny, więc niech schowa tą zazdrość do kieszeni i do siebie wracają <3! Ale przyznaję rację... jestem okrutna :P
UsuńDzięki za tą radę z zakładką! Obiecuję, że jak tylko ogarnę jak to się robi to, to to zrobię (bardzo logiczne zdanie xd).
Dziękuję za komentarz i miłe słowa :*
ahh, zapomniałam, przy okazji zapraszam Ci do zgłoszenia swojego bloga na lapidarium-narutowskie.blogspot.com :))
UsuńJak na prolog, to jest on bardzo długi. :3
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że jestem pod wielkim wrażeniem.
Zacznę od początku. Weszłam na twojego bloga bardziej z ciekawości niż z faktu, że jestem fanką pary SasuSaku. Chodź przyznaję od razu, że nie lubię Sakury, bynajmniej tej, które jest w anime, to twoją uwielbiam ( czy tylko ja mam wrażenie, że to zdanie nie trzyma się kupy? ) No, mniejsza, wiesz o co chodzi.
Masz cholernie oryginalny pomysł, a kiedy przeczytałam, że to Sasuke zabił Naruto, to aż mi przeszły ciarki po plecach i napadł mnie okropny smutek. Być może nawet bym uroniła łezkę, ale nie nalezę do osób wrażliwych... W każdym razie, widzę, że zrobiłaś z Uchihy baardzo złego drania, ale ten pomysł mi się podoba. Również twój sposób pisania, no oderwać się nie mogłam! Mogłabym tak zachwalać i zachwalać jeszcze na prawdę długo. :)
Całą sytuację w "nowym" świecie, po wojnie przedstawiłaś perfekcyjnie. Cała rozpacz, smutek, żal, złość, ból... Czytając czułam to wszystko na własnej skórze.
Nie mogę się doczekać kolejneo rozdziału, oczywiście obowiązkowo informuj mnie o nowościach na którymś z moich blogów, bo sporo czytam, a na pewno nie chciałabym niczego przegapić + dodaję do linków. :3
Przy okazji zostawię adresy do siebie, a nóż coś ci się spodoba. ;D
sasuke-i-erin.blog.pl
naruto-school-stories.blog.pl
Pozdrawiam gorąco i życzę ci mnóstwo weny. Buziaki. ;*
Dziękuję, naprawdę <3 Tak, tak wiem o co chodzi :D Wiele osób nie lubi Sakury, ale mnie tam ona nie przeszkadza, wprost jest jedną z moich ulubionych postaci :P Jeśli tylko znajdę czas to wejdę na twoje blogi ( ja też prowadzę OC, więc z chęcią przeczytam inne <3), ponieważ też dużo czytam :D
UsuńPozdrawiam :*:*
Twoje zgłoszenie zostało zaakceptowane i opublikowane. Bardzo dziękuję za dołączenie swojego bloga do Lapidarium Narutowskiego. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO jeju.. Jeszcze nigdy nie przeczytałam tak długiego rozdziału - ale to dobrze, bardzo dobrze. :)
OdpowiedzUsuńSzczerzę muszę przyznać, że jestem zachwycona. Co prawda kilka faktów, które wyczytałam straszliwie dołują ale co z tego?! To chyba najoryginalniejsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam. BA, o czym ja mówię, zaledwie prolog się pojawił, a ja już z opowiadaniem wyskakuje. No ale skoro wstęp jest tak dobry, to aż strach myśleć jak fantastyczny będzie ciąg dalszy. ;3
Ale może po kolei. Co zachwyciło mnie najbardziej? Twój styl pisania. Marzę o tym by kiedyś osiągnąć taki poziom tej umiejętności jaki ty tu teraz prezentujesz. Czy ty sobie zdajesz sprawę jak miło czytało się ten fragment? I po mimo tego, że długi to i tak czuję niedosyt. Uwaga! Właśnie zyskałaś fanatyczną fankę. :D
A co dalej?
Shikamaru, wygląda na to, że będzie on odgrywał dość dużą role. Strasznie spodobał mi się początek ich spotkania. Ta nieufność, czujność, niekontrolowana radość. To chyba był taki pierwszy aspekt (nie licząc tego twojego cudownego stylu pisanie), który przekonał mnie do twojego opowiadania. Później ta historia, to że Naruto nie żyje. Tu to aż miałam ochotę się rozpłakać, tym bardziej, że okazało się iż to Sasuke go zapił. Będzie mi brakować w tym opowiadaniu tej blond czupryny. Cały czas się teraz zastanawiam, jaki by on był, kim by się stał gdyby jednak żył. Może i dobrze, że go uśmierciłaś.
Następnie informacja o tych trzech władcach i znów Sasuke, który stał się cholernie złym charakterem, o zapomniałam, że gdzieś po drodze było jeszcze to, że dobijał wszystkich. Przerażające, ale i tak go uwielbiam. W tak podłej postaci chyba go jeszcze nie widziałam i muszę przyznać, że strasznie mi się podoba. Nie mogę się doczekać kiedy w końcu osobiście pojawi się w opowiadaniu.
O i jeszcze to w jaki sposób skończył Shikamaru, nawet Sakura. To musi być straszliwie trudne skazywać ludzi na śmierć po to by samemu móc żyć.
Zdołowałaś mnie trochę tym prologiem, chcę kolejny rozdział i to szybko. ;3
Buziaki ; ******
http://looking-for-true-love-ss.blogspot.com/
O ja Cie, ile komplementów! Dziękuję, dziękuję, dziękuje i dziękuję.<3 Przykro mi, że Cię zdołowałam... ale jednocześnie potwornie mi to schlebia :) Kurcze, gdybym był jakiś ranking na najlepsze komentarze zdecydowanie byłabyś w pierwszej trójce <3 Jeśli chodzi o długość prologu, to wiem, że jest dosyć rozległy, Po prostu musiałam w nim zawrzeć wszystkie informacje, które chciałam przekazać. Jestem w połowie pisania rozdziału pierwszego, ale chyba przejrzę go jeszcze kilka razy, żeby utrzymać poziom i was nie zawieść :)
UsuńMamy bardzo podobną nazwę blogów ( w linku) także pjona! :3
Całuję i pozdrawiam, cała w skowronkach po przeczytaniu twojego komentarza :*
Hej! Masz bardzo oryginalny pomysł na opowiadanie. Trzeba zacząć, że blogów, które opowiadają o dziejach po Czwartej Wielkiej Wojnie Shinobi jest bardzo mało (przynajmniej w moim odczuciu), pewnie z faktu, że w mandze trwa w najlepsze.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobały mi się Twoje przekręcenia fabuły względem mangi. Jestem ciekawa jak przedstawisz w dalszym ciągu Hashiramę, bo ciężko jest go sobie wyobrazić złym, gdyż przez lata to on był guru i autorytetem dobrych- ale to mi się u Ciebie podoba. Sasuke jako najmroczniejszy z mrocznych (serio, mam wrażenie, że swoją mrocznością pobił Madarę wielokrotnie), ach, jak fajnie... Po prostu lubię, gdy na początku jest takim bad guy'em. Moja ulubioną parą w anime również jest Sakura i Sasuke, dlatego cieszy mnie to, w jaki sposób rozpoczynasz ich historię.
Odnośnie Sakury. Poświęciła się dla ratowania innych (podziwiam jej jutsu, którego nikt nie wykrył), a teraz tych, których uratowała musi uśmiercać. To takie smutne, że musi działać wbrew swojemu powołaniu, jeśli tak to można określić. Mam nadzieję, że pomoc Shikamaru będzie na tyle duża, że nawet biednych staruszków będzie mogła leczyć. W sumie to Sakura jest jedynym medykiem, który przetrwał. Będzie miała wielkie problemy jeśli to się wyda. Jestem tak cholernie ciekawa, jak to się potoczy dalej- chociaż już i tak dużo napisałaś przy prologu- co jest nietypowe, ale jak najbardziej na plus. Podoba mi się Twój styl pisania, coś sprawiało, że nie mogłam oderwać wzorku od tekstu. Będę Cię obserwować- mam bloga jednak nie o Naruto (może kiedyś?), ani podobnej tematyce, o Galactik Football, co może nic Ci nie mówić, jest to zbyteczna informacja- chciałam tylko wyjaśnić Ci w jaki sposób zamierzam Cię obserwować.
Podsumowując, czekam na pierwszy rozdział! Życzę weny i chęci! Mam wrażenie, że nigdy nie zaniżysz poziomu, a jak już to podniesiesz. Na pewno będę Twoją stałą czytelniczką! Pozdrawiam, Sefia ;)
Jeju dziękuję *.* Cieszę się, że zainteresowałam Cię prologiem i szczerze mówiąc twoje słowa trochę mnie pocieszyły i teraz piszę spokojniej :) Sakura tak naprawdę nie jest jedynym medykiem, który przetrwał, ale na pewno najlepszym. To jednak wyjaśni się w późniejszych rozdziałach.
UsuńPozdrawiam :*
Super pomysł:D:D:D Totalny kisiel w majtkach...Już zaczynam czytać. Życze weny i samozaparcia żeby rozdziały ukazywały się regularnie;) Ppapa
OdpowiedzUsuń*________* Ale sie podjarałam. Uwielbiam blogi tego typu... czuć te negatywne emocje w tle, które sprawiają, że chce się czytać dalej. W między słowiu - świetna tragedia :D No... według mnie to tragedia xD Nie wiem jak Ty to nazywasz. Eeee...
OdpowiedzUsuńWiesz... nie jestem osobą, która wielbi czytać blogi innych, raczej ciągnie do mang i książek (z ogółu dark fantasy), ale Twoje opowiadanie to wyjątek :D
Pozdrawiam oraz zapraszam na swojego bloga:
http://ayano-tenshi.blogspot.com/
~ Megumi-chan
Zakochałam się. *_______________________________*
OdpowiedzUsuńJakie to dobre, dziewczyno piszesz nieziemsko. ^^
Troche mi smutno z powodu tego, że Naruto nie żyje i że to Sasuke go zabił ale przynajmniej jest ciekawie. :DD
Jest jednym z władców, już nie mogę się doczekać gdy spotkają się z Sakurą. :33
I Shikamaru. Przynajmniej nie gada ciągle jakie to wszystko jest kłopotliwe, wydoroślał. ;)
Biorę się za rozdział pierwszy.
Zapraszam również do siebie. :))
http://kroniki-konohy.blogspot.com/
Witam i o zdrówko pytam ^^
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa i w trakcie szukania drogi trafiłam na ten prolog. Muszę przyznać... że jest równie nieziemski, co dołujący. Piszesz lekko, spokojnie, a za razem tak realnie i krwawo, że aż chce mi się płakać. Czuję, że to, co tu tworzysz, będzie niezwykłe, jedyne w swoim rodzaju. Postać Sasuke mnie martwi, Sakury dołuje... Shikamaru zadziałał jak światełko w tunelu czyli ogólny misz-masz emocjonalny.
Jak tylko będę miała czas, przeczytam kolejne rozdziały. Na prawdę mnie wciągnęłaś, choć się tego nie spodziewałam. :3
Matane!
Patka
PS. Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego w zły sposób, ale serdecznie zapraszam do siebie: http://kamienie-zywiolow-sasusaku.blogspot.com/. Naiwność pierwszych rozdziałów nieco odrzuca nawet mnie samą, ale to moje pierwsze opowiadanie i byłabym zaszczycona, gdybyś na nie zerknęła. ;3
Hej ^^, jednak się przemogłam i zajrzałam tutaj, mimo że nie lubię pary SasuSaku (nie wspominając o samej Sakurze, której nienawidzę, ale co tam xD). I tak ... moje pierwsze wrażenie, to zachwyt nad twoim pięknym szablonikiem. Czerń i biel nieźle komponuje się z czerwienią, co nadaje całości tak pewien specyficzny, trochę mroczny klimat. Jedyną uwagą do tego jest to, że przy komentarzach jest tylko białe, puste tło ;(. Ale to taki drobny szczególik. W każdym razie kolejną rzeczą, która mnie zainteresowała jest piosenka w tle <3. Uwielbiam Skilleta :D. No, ale przejdźmy do opowiadania ...
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że utrzymasz wszystko w takim klimacie grozy połączonej z rozpaczą. Daje to wspaniały efekt. Normalnie zaczynam żałować, że dopiero teraz się przełamałam i weszłam tutaj xD.
Madara, który zawładnął światem i wygrał wojnę ... genialny pomysł! Ludzie kryjący się po podziemiach, walki o przetrwanie w bardzo ciężkich warunkach, działalność spiskowa przeciwko uzurpatorowi ... Zaczyna brzmieć jak jakaś historia z książki czy dobrego filmu ^^ ... Już uwielbiam tego bloga, mimo że przeczytałam dopiero prolog :D.
No i najważniejsze .... są ofiary ... w przeciwieństwie do tego co opisuje Kishi. Co prawda nie przejęłam się zbytnio Kibą, Ten Ten, Gaiem itd. (tak, taka ze mnie nieczuła osoba xD) i jedynie szkoda mi trochę dresa. No, ale to jest wojna, a na wojnie trupy muszą być xD.
O twoim wspaniałym stylu już pisałam, więc nie będę się powtarzać, powiem jedynie, że twoja narracja trzecioosobowa także jest świetna, mogę nawet powiedzieć, że jest chyba lepsza od pierwszoosobowej.
No, no. Ciekawe, co z tego wyniknie. Naprawdę historia jest bardzo interesująca, więc już lecę czytać dalsze notki ^^.
Pozdrawiam serdecznie, willownight :*
Ps Wyłapałam błąd! Fuck yeah! Feel like a boss xD. - Poza tym (poza pisze się razem ^^).
Jej! Cieszę się, że się przemogłaś, choć muszę Ci powiedzieć, że Sakura w jakichś dwóch rozdziałach płacze. Soł brejs jorself.
UsuńBłędy, błędy, błędy wszędzie >.<
Żeby nie było, właśnie miałam zamiar zmienić playliste, a tu pojawia się Twój komentarz. Dobraaa. Poczekam z dodaniem nowych piosenek do rozdziału 10 xd
Ja wiem, że białe i wgl beee, ale nie chce mi działać żaden kod na tło w komentarzu, nawet pod dopisaniu !important...
Szlag mnie trafia z CSS.
Ogólnie, to niedługo planuje zmienić szablon. Szybko się nudzę, jakoś tymi moimi ^^
Szkoda Ci dresa <3 Matko uwielbiam to stwierdzenie. Jak wiem, że Naruto to dres, ale no hahahaha <3
Jesteś bardzo wrażliwą osobą, powiem Ci xd
Och dziękuję, dziękuję. Zabawne, bo im dłużej piszę trzecioosobową tym bardziej chcę pierwszoosobową. I tak w kółko i w kółko.
Czirs :*
m217d6euwfz066 louis vuitton outlet,louis vuitton outlet,louis vuitton outlet,louis vuitton outlet,louis vuitton outlet,louis vuitton outlet u244k0delpp487
OdpowiedzUsuń